wtorek, 30 marca 2010

Włoski tort makaronowy z pieczarkami i zieloną papryką

Ten "tort" od razu mnie zainteresował, fantastyczny przepis na wykorzystanie makaronu spaghetti w bardzo ciekawy sposób. Zapieczony makaron w postaci chrupiącego ciasta z nadzieniem z pieczarek i papryki tworzy doprawdy pyszne połączenie. W dodatku prezentuje się też całkiem nieźle.

Włoski tort makaronowy z pieczarkami i zieloną papryką


(inspirowany przepisem z książki "Kuchnia Włoska" wyd. Parragon+moje zmiany)




Składniki na krągłą formę do ciasta o średnicy 20-22 cm.

( Radzę od spodu owinąć folią aluminiową bo inaczej część nadzienia może wypłynąć)

Makaronowy spód:

250g makaronu spaghetti lub vermicelli
1 łyżka oliwy z oliwek
1 łyżka masła i dodatkowo do natłuszczenia formy

Nadzienie:

60g masła
1 drobno posiekana cebula
150g małych pieczarek
1 zielona papryka oczyszczona z pestek i pokrojona w bardzo cienkie krążki
125 ml mleka
3 jajka lekko roztrzepane
4 łyżki gęstej śmietany 18 %
płaska łyżeczka gałki muszkatołowej
świeża bazylia i pietruszka
pieprz, czosnek granulowany,oregano, odrobina kminu rzymskiego do przyprawienia
4 łyżki startego sera żółtego

1. Zagotować wodę w garnku z odrobiną soli i łyżką oliwy, makaron ugotować al dente, odlać wodę i z powrotem umieścić w garnku, wymieszać z łyżką masła.
2. Formę do ciasta natłuścić, makaronem pokryć dno formy i wyłożyć nim brzegi.
3.Masło rozpuścić na patelni, zeszklić na nim cebulę, zdjąć z patelni i wyłożyć ją na makaronowy spód.
4. Pieczarki i paprykę umieścić razem na patelni i podsmażać ok 2 minut następnie nałożyć na cebulę w formie. Wyrównać powierzchnię nadzienia.
5. W niedużej misce wymieszać mleko, śmietanę, oraz jajka następnie dodać przyprawy, świeże zioła i starty ser żółty a potem całość wymieszać. Mieszaniną polać warzywa i makaron w formie.
6. Wstawić całość do piekarnika nagrzanego na 180 stopni i piec ok 23-25 minut aż masa zastygnie. Podawać na ciepło.

Smacznego :)

niedziela, 28 marca 2010

Orzechowe kwadraty z polewą karmelową

Coś małego, słodkiego, puszystego i z orzechami, takie właśnie są orzechowe kwadraty ;)

Orzechowe kwadraty z polewą karmelową

(przepis inspirowany przepisem ze strony)

(zdjęcie robione przez Brata Młodszego)

Składniki na formę do ciasta o średnicy ok. 24 cm

Ciasto:

150g masła pokrojonego na małe kawałki
165g brązowego cukru
60ml śmietanki
200g mąki
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
2 jaja
80g zmielonych lub posiekanych orzeszków ziemnych

Polewa karmelowa:

30g masła
100g brązowego cukru
1 łyżka mleka


Piekarnik nagrzewamy do 150°C. Formę do ciasta wykładamy papierem do pieczenia.
Robimy ciasto: Do średniej wielkości rondla wkładamy masło, brązowy cukier i śmietankę, mieszamy i podgrzewamy do czasu aż cukier się rozpuści, doprowadzamy do wrzenia następnie zmniejszamy ogień i gotujemy ok 2 minut, potem zdejmujemy z ognia i pozwalamy masie ostygnąć ok 10 minut. W średniej wielkości misce mieszamy przesianą mąkę, proszek do pieczenia i szczyptę soli. Do ostudzonego masy z masła wbijamy 2 jajka i miksujemy mikserem aż składniki się połączą, nadal miksując zaczynamy dodawać po łyżeczce mąki aż do uzyskania gładkiej masy, do której następnie dorzucamy mielone orzeszki ziemne i całość mieszamy np. łyżką po czym wylewamy do wyłożonej papierem do pieczenia formy, pieczemy ok 25 minut. Pozwalamy ostygnąć ciastu ok 5 minut, następnie odwracamy "do góry nogami" i układamy np. na dużym talerzu.
Robimy polewę karmelową : w niedużym rondlu rozpuszczamy masło z mlekiem, dodajemy cukier i podgrzewamy aż się zagotuje a cukier się rozpuści i masa zamieni się w karmel, którym następnie polewamy wcześniej zrobione ciasto.

P.S. ciasto należy przechowywać pod przykryciem bo dość szybko wysycha.

piątek, 26 marca 2010

Ciekawostka, dla miłośników brownie i nie tylko

Przeglądając strony internetowe pełne narzędzi i akcesoriów kuchennych trafiłam na coś, co w pierwszej chwili wydało mi się dość absurdalne ale po obejrzeniu filmiku reklamującego produkt stwierdziłam że jest całkiem sprytne i w dodatku ma chyba niezłe wzięcie.

Ale co to właściwie jest ? No więc jest to swego rodzaju blacha do pieczenia z tym, że dzięki swojemu kształtowi ma znacznie więcej krawędzi, dzięki czemu nasze brownie(bo głównie dla takiego rodzaju ciasta została wymyślona blacha) w nim pieczone ma dużo więcej "chewy bites" jak twierdzi producent, plus teoretycznie lepiej przewodzi ciepło tak, że całe ciasto jest równomiernie upieczone (swoją drogą, nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby brownie było nierównomiernie upieczone...).
Ciekawe, na ile jest to świetnie pomyślana (za przeproszeniem) marketingowa gadka, a na ile ten produkt rzeczywiście jest inny niż wszystkie blachy?
Co nie zmienia faktu, że producent podaje na swojej stronie kilka interesujących przepisów na brownie, które mam zamiar w przyszłości wykorzystać ;)
Nazywa się toto Edge Brownie Pan a wygląda, o tak :



(zdjęcie ze strony )

W tęsknocie za... truskawkami

Kiedy je zobaczyłam, takie fantastycznie czerwone, zawierające w sobie obietnicę truskawkowej uczty, poprostu nie mogłam się im oprzeć. I tak, truskawki wylądowały w mojej kuchni :) Dziś zapraszam na szybką tartę z truskawkami i kremem z twarożku. Fantastyczne ciasto na coraz cieplejsze dni.

Tarta z truskawkami i kremem z twarożku

(inspiracją był przepis z "Doskonałej Kuchni Polskiej" Marka Łebkowskiego)


Składniki na formę do tarty o średnicy ok 24-26 cm

Na kruchy spód:

180g mąki
120g masła
60g cukru pudru
1 solidna łyżka śmietany

Nadzienie :

ok. 500g truskawek
200g waniliowego twarożku homogenizowanego (można też użyć zwykłego twarożku zmieszanego z 1 łyżką cukru waniliowego)
60g cukru pudru
100 ml śmietanki 36%
100g dżemu morelowego, malinowego lub innego jaki lubimy
2 łyżki likieru na przykład amaretto

Robimy kruche ciasto : Mąkę przesiewamy do dużej miski, mieszamy z cukrem, masło kroimy na nieduże kawałki i wrzucamy do mąki, mąkę wcieramy w masło, dokładnie rozcierając palcami grudki tak aby powstały drobne okruchy, dodajemy śmietanę i szybko zagniatamy ciasto formując je w kulę którą następnie zawijamy w folię i schładzamy w lodówce ok 15 minut.
Formę smarujemy tłuszczem i wykładamy ją ciastem, nakłuwamy gęsto widelcem i pieczmy ok 18 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
Dżem nakładamy do niedużego naczynia dodajemy do niego likier i mieszamy energicznie przez kilka minut. Tą mieszaniną smarujemy równowiernie lekko ostudzony spód tarty.
Truskawki płuczemy i przekarawamy wzdłuż na pół, następnie połówki truskawek układamy na posmarowanym dżemem spodzie.
Śmietankę ubijamy i mieszamy delikatnie z cukrem pudrem i twarożkiem homogenizowanym. Krem rozsmarowywujemy na truskawkach. Pod koniec zostało mi jeszcze kilka truskawek które zmiksowałam i zrobiłam wzór z kropek na wierzchu tarty oraz na brzegu.

środa, 24 marca 2010

Kurczak w cytrynach i czosnku, w sosie z whisky i jabłek

Buszując wśród internetowych przepisów wpadłam na przepis na kurczaka w cytrynach i czosnku Nigelli Lawson, trochę go zmodyfikowałam - dorzuciłam sos z whisky i jabłek i ... wyszło całkiem całkiem :) W dodatku banalnie łatwe do zrobienia.


Kurczak w cytrynach i czosnku, w sosie z whisky i jabłek




Składniki na 4 głodne osoby

- 4 filety z kurczaka, o łącznej wadze ok. 1kg
- 1 główka czosnku rozdzielona na NIEOBRANE ząbki - jeśli ktoś jest wielbicielem czosnku to proponuję dać 2 główki
- 2 cytryny podzielone pół i potem jeszcze na ósemki
- tymianek i czarny pieprz
- 3 łyżki oliwy z oliwek (najlepiej aromatyzowanej bazylią)
- 2 łyżki whisky
- 2 łyżki koncentratu z jabłek, nie słodzonego

Do podania :
- gorące grzanki zrobione np. z bagietki

Kuczaka myjemy, oprawiamy i każdy filet kroimy na 2-4 średniej wielkości kawałki. Układamy go w żaroodpornym naczyniu, doprawiamy tymiankiem i czarnym pieprzem, dodajemy ząbki czosnku oraz pokrojoną cytrynę. Polewamy oliwą i mieszamy wszystko rękoma, potem rozkładamy całość równomiernie na dnie naczynia. W szklance mieszamy whisky z koncentratem z jabłek i powstałą miksturą skrapiamy kurczaka w naczyniu żaroodpornym. Naczynie zakrywamy szczelnie folią aluminiową i wstawiamy na 1 godziny do piekarnika rozgrzanego do 160 stopni.Po tym czasie zdejmujemy folię, przekrawamy kawałek kurczaka i sprawdzamy czy jest upieczony, jeśli nie to zwiększamy temperaturę do 180 stopni i pieczemy jeszcze ok. 10-15 minut tym razem bez przykrycia z folii aluminiowej. Po wyjęciu z piekarnika dajemy kurczakowi chwilę ostygnąć i nakładamy na talerze, do kurczaka podajemy gorące grzanki, na których rozsmarowywujemy czosnek wyjęty z łupinek.

Smacznego :)

poniedziałek, 22 marca 2010

Jak to jest zrobione ?

Jednym z niewielu kanałów telewizyjnych, które lubię oglądać jest Discovery. Na tymże kanale emitowany jest kanadyjski program "How it's made" czyli po naszemu "Jak to jest zrobione" pokazujący jak wygląda proces produkcyjny rzeczy dobrze nam znanych, takich jak deski snowboardowe, motory, gitary, rożki do lodów, guma do żucia itd... Muszę przyznać, że jest to naprawdę niesamowicie wciągające ! Oczywiście nie należy się dziwić iż szczególnie przykuwające moją uwagę były te odcinki, gdzie mowa była nie tyle o przedmiotach codziennego użytku a o jedzeniu ;) Ciekawe zarówno dla dużych jak i małych widzów.

Poniżej odcinek o preclach, który był szczególnie interesujący. Aż kusi żeby samemu spróbować zrobić takie precle. Polecam :)

niedziela, 21 marca 2010

Alzacki jabłecznik na półkruchym cieście z twarogu

Miałam ostatnio ochotę na ciasto z jabłkami. Ale chciałam spróbować czegoś, co nie jest znaną mi szarlotką. Padło więc na półkruche ciasto z twarogiem, którego nigdy wcześniej nie robiłam a które bardzo mnie zaciekawiło.

Spód ciasta, krem i same jabłka są bardzo delikatne, taki lekki rodzaj szarlotki.

Zapraszam ;)

Jabłecznik Alzacki

(inspirowany przepisem z książki " Mała szkoła pieczenia" wyd. Świat Książki)



Składniki na formę do tarty o średnicy 28 cm ( lub ewentualnie formę co ciast ale wtedy trzeba ją od spodu obłożyć folią aluminiową bo inaczej nadzienie wypłynie z formy)

Ciasto półkruche z twarogiem:

150g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 torebki cukru waniliowego
40g cukru pudru
75g twarogu
szczypta soli
2 łyżki mleka
3 łyżki oleju np. kukurydzianego

Nadzienie:

900g małych jabłek
sok z połówki cytryny
100g cukru
3 jajka
1 łyżka cukru pudru
125ml śmietany
1 łyżeczka kardamonu lub cynamonu
drobno zmielone migdały lub orzechy (opcjonalnie)

1.Robimy spód : Mąkę z proszkiem do pieczenia przesiewamy do dużej miski. Dodajemy cukier, szczyptę soli i cukier waniliowy. Robimy zagłębienie w mące i wkładamy w nie twaróg. Wszystkie składniki dokładnie zagniatamy, potem z ciasta robimy kulę, owijamy ją folią i wkładamy do lodówki na 2 godziny.
2. Stolnicę posypujemy mąką, rozwałkowujemy dość cienko, na wielkość formy. Smarujemy formę do tarty tłuszczem i wykładamy ciastem. Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni.
3.Obieramy jabłka, usuwamy gniazda nasienne, kroimy na połówki lub ćwiartki i ich wypukłą stronę nacinamy równomiernie wzdłuż, układamy na cieście wypukłą stroną do góry i skrapiamy sokiem z cytryny. Całość wstawiamy do piekarnika i pieczemy 10 min. na środkowym poziomie piekarnika.
4.Kiedy ciasto siedzi w piekarniku miksujemy jajka ze śmietaną i cukrem oraz cynamonem lub kardamonem (ewentualnie z migdałami/orzechami jeśli zdecydowaliśmy się ich użyć) i polewamy tą mieszaniną podpieczone jabłka i spód i przez kolejne 30 minut dopiekamy jabłecznik do końca.
5. Jabłecznik studzimy i obsypujemy cukrem pudrem.

piątek, 19 marca 2010

Chciałabym, chciała

Kiedyś dawno dawno temu, jak byłam małym brzdącem miałam swój mini fartuch, w który mnie przyodziewano/przyodziewałam się sama na czas buszowania po kuchni i podkradania co smakowitszych kawałków, dzięki czemu nie byłam strasznie upaćkana tylko co najwyżej trochę upaćkana. Odkąd jednak ze swojego dziecięcego fartucha wyrosłam nie dorobiłam się żadnego hm... dorosłego fartucha bo jakoś nie czułam takiej potrzeby ale odkąd natrafiłam na prezentowany poniżej fartuch, nie mogę o nim przestać myśleć.. Niestety sklep nie wysyła rzeczy do Polski, no cóż, pomarzyć dobra rzecz ;)



(zdjęcie pochodzi ze strony Urban Outfitters)

czwartek, 18 marca 2010

Mini torciki migdałowo-cynamonowe

M. przeglądał dziś rano moją książkę kucharską, gdy jego wzrok padł na torciki migdałowe, rozmarzył się..." A gdybyś tak zrobiła dziś o.. to ? ". No więc zrobiłam ;)

Pyyyycha, polecam do kawy :)

Mini torciki migdałowo-cynamonowe

(inspirowany przepisem z książki " Mała szkoła pieczenia" wyd. Świat Książki)

Składniki na 12 torcików



Ciasto kruche:

140g mąki
40g mąki ziemniaczanej
100g masła
70g cukru pudru
1 jajko
szczypta soli

Nadzienie

2 jajka
75g cukru
łyżeczka cynamonu
łyżeczka kardamonu
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżka miodu lub syropu klonowego
łyżka likieru np. Amaretto
3 solidne łyżki bułki tartej
120g drobno zmielonych migdałów ( nie obranych)
3 łyżki śmietany 18%
3 łyżki mleka

Przystrojenie :

po kilka obranych migdałów na torcik
wiśnie koktajlowe( kandyzowane) - opcjonalnie
gorąca konfitura morelowa - opcjonalnie

1.Mąki przesiać do dużej miski, dodać pokrojone na kawałki masło, cukier puder, jajko, szczyptę soli, szybko zagnieść na gładkie ciasto. Uformować z ciasta kulę, zawinąć w folię i włożyć do lodówki na ok. 2 godziny.
2.Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni, smarujemy tłuszczem 12 foremek na babeczki lub na muffiny.
3.Wylepiamy foremki ciastem, ciasto nakłuwamy w kilku miejscach. Pieczemy 10 minut na środkowym poziomie piekarnka.
4.Robimy nadzienie: ucieramy jajka z cukrem, cynamonem, kardamonem i proszkiem do pieczenia, następnie dodajemy mleka i śmietany i miksujemy jeszcze przez chwilę.
5.Do masy na nadzienie wsypujemy bułkę tartą i zmielone migdały.
6.Nadzienie rozkładamy na podpieczonym cieście w foremkach, każdy torcik przybieamy kilkoma migdałami. Pieczemy 25 minut na środkowym poziomie piekarnika. Po wyjęciu trochę ostudzić.
7.Jeśli postanowiliśmy użyć konfitury, smarujemy nią torciki z wierzchu i na środku każdego kładziemy połówkę wiśni kandyzowanej.

środa, 17 marca 2010

Tarta Jethro z orzeszkami pinii

Na sushi - meetingu w ostatni weekend lub jak kto woli "spotkaniu mającym na celu chałupnicze wytwarzanie sushi" ( które tak swoją drogą było po prostu obłędne, cudowne, pyszne, i ach och) dostałam od Karo ( czyli osoby, bez której wogóle byśmy sobie nie poradzili starając się stworzyć nasze ryżowo-glonowo-rybne-i co tam jeszcze zawijasy) przepis na fantastyczną słodką tartę.

Super prędkość znikania ciasta w ustach tudzież paszczach degustatorów/pożeraczy - gwarantowana.

Tarta Jethro
(oryginalny przepis by Jamie Oliver, tutaj z moimi zmianami)


Składniki na tartę o średnicy 28-30cm

Spód:

120g masła
100g cukru pudru
szczypta soli
230g mąki pszennej
2 żółtka (chyba, że ktoś nie lubi jak spód ciasta jest dość twardy, wtedy robimy bez żółtek)
ok. 2 łyżki zimnego mleka lub wody


Nadzienie:

250g orzeszków pinii (ja nie miałam aż tyle, więc dałam 125g orzeszków pinii i 125g drobno zmielonych migdałów)
250g masła
200g cukru
3 duże jaja
2 łyżki miodu i 3 łyżki syropu klonowego ( lub 5 łyżek miodu jeśli nie mamy syropu klonowego)
115g mąki pszennej
szczypta soli

Masło ucieramy z cukrem i solą przy pomocy miksera na puszystą masę, dodajemy żółtka (jeśli postanowiliśmy ich użyć) i dalej miksujemy aż masa będzie gładka, następnie dodajemy mąkę i miksujemy nadal aż składniki się połączą a ciasto będzie miało konsystencję bułki tartej. Dodajemy mleko lub wodę, mieszamy i formujemy kulę z ciasta, owijamy folią i wkładamy na godzinę do lodówki.

Po tym czasie urywamy po kawałku ciasta, kawałki wałkujemy i wylepiamy nimi dno i boki natłuszczonej formy do tart ( lub ew. formy do ciast). Ciasto nakłuwamy w wielu miejscach widelcem i pieczemy 15 minut w temperaturze 180 stopni, aż będzie lekko rumiane.

Orzeszki pinii rumienimy na rozgrzanej patelni (nie natłuszczonej), trzeba uważać bo lubią się szybko przypalać. Odstawiamy do ostygnięcia.

Masło ucieramy z cukrem na puszystą masę, ciągle mieszając dodajemy zrumienione orzeszki pinii (oraz zmielone migdały, jeśli chcemy aby znalazły się w cieście) a potem jedno po drugim, ciągle miksując, jaja. Następnie dodajemy miód, miksujemy, wsypujemy mąkę i sól i jeszcze chwile miksujemy, lub mieszamy łyżką. Nakładamy masę na podpieczony spód i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni na 30-35 minut.

Dobrze smakuje z bitą śmietaną i np. domowym dżemem morelowym lub innym.


wtorek, 16 marca 2010

Trufle czekoladowe

Jakiś czas temu moja mama z zachwytem opowiadała mi o czekoladowych truflach, których miała okazję spróbować na przyjęciu u swojej przyjaciółki Ewy. Zachęcona opowieściami rodzicielki, trufle zrobiłam. Są małe ( dlatego zawsze można sobie na jedną pozwolić) i pyszne ( co rozumie się samo przez się - nie wiele znam osób, które za czekoladą nie przepadają).

Trufle czekoladowe

(przepis cytuję za + kilka moich uwag)




Składniki:

150 g gorzkiej czekolady 70%
50 g śmietany kremówki 30%
75 g miękkiego masła
łyżeczka brandy lub whisky
10 g (około 1 pełnej łyżki) miodu
2 g (około 1 czubata łyżeczka) rozpuszczalnej kawy espresso w proszku
około 4 - 5 łyżek kakao do obtoczenia - ja obtaczałam też w wiórkach kokosowych

Przygotowanie:

Czekoladę drobno posiekać i włożyć do większej miseczki. Śmietankę kremówkę doprowadzić do wrzenia, dodać kawę rozpuszczalną i miód. Zdjąć z ognia i dodawać stopniowo posiekaną czekoladę, mieszając do uzyskania jednolitej i gładkiej masy. Jeśli komuś czekolada nie chce się już rozpuszczać, garnek z czekoladą i kremówką można podgrzać jeszcze przez chwilę.
Ostudzić i dodać miękkie masło oraz brandy (lub whisky), dokładnie wymieszać.
Kwadratową lub prostokątną foremkę wyłożyć przeźroczystą folią spożywczą i przełożyć do niej masę na grubość 2 cm. Odstawić do lodówki na co najmniej 2 godziny.
Nabierać po 1 łyżce zastygłej masy i szybko ( czekolada bardzo szybko zaczyna się rozpuszczać) formować trufle o nieregularnym kształcie, lub jeśli ktoś woli - kulki. Trufle obtoczyć w kakao lub wiórkach kokosowych i ułożyć na tacce. Wstawić do lodówki i tam przechowywać.

poniedziałek, 15 marca 2010

Engadyński tort orzechowy

Odkopałam niedawno swoją pierwszą książkę kucharską. Dostałam ją od mojej mamy jak miałam chyba 10 lat, i jeśli chodzi o moje umiejętności kucharskie wtedy, to byłam raczej na etapie oglądania zdjęć potraw i wyobrażaniu sobie jak smakują, (ewentualnie dekorowania ciastek) niż rzeczywistym gotowaniu, więc generalnie rzecz biorąc książka nigdy nie przeszła chrztu bojowegu w kuchni. Dlatego też stwierdziłam, że czas najwyższy coś przy jej pomocy stworzyć, padło na engadyński tort orzechowy.

Dlaczego akurat ten przepis ? Po pierwsze spodobała mi się nazwa "engadyński " (po sprawdzeniu mogę powiedzieć, że Engadyna ( lub z niemieckiego Engadin) to długa dolina górska na południu Szwajcarii) a po drugie ostatnio w mojej kuchni królują orzechy.

Tort jest mocno orzechowy, przyjemnie karmelowo-miodowy w smaku.

Engadyński tort orzechowy

(inspirowany przepisem z książki " Mała szkoła pieczenia" wyd. Świat Książki)


Składniki na formę o średnicy 24-25 cm.

Ciasto:
160g masła
130g cukru pudru
sól na czubek noża
1 jajko
300g mąki

Karmel :
200g cukru
2 łyżki soku z cytryny lub pomarańczy
ok 1/3 szklanki wody

Nadzienie:
150g śmietanki 36%
100g cukru
25g masła
50g miodu
300g grubo posiekanych orzechów włoskich
1 żółtko do smarowania

1. Zagniatamy kruche ciasto : Do dużej miski przesiać mąkę, sól i cukier puder. Pokroić masło w niedużą kostkę i wrzucić do mąki i cukru. Czubkami palców( tak jakbyśmy wcierali masło w mąkę)wymieszać mąkę z masłem, aby uzyskać drobne okruchy. Do mąki wbić jajko i powoli wyrabiać ciasto. Zagniatać delikatnie ok. 20 sekund aż powstanie gładka i jednolita masa. Zawinąć w plastikową folię i schłodzić w lodówce przez co najmniej godzinę.

2. Robimy karmel : do małego garnka wlewamy wodę, sok z cytryny lub pomarańczy i wsypujemy cukier, podgrzewamy, roztapiamy cukier i gotujemy tak długo aż uzyskamy jasny karmel.

3. Do drugiego garnka wlewamy śmietankę, dodajemy cukier, masło i miód i czekamy aż się zagotuje, wtedy wlewamy mieszaninę do wcześniej zrobionego karmelu. Całość dokładnie mieszamy i znów doprowadzamy do wrzenia. Do masy dodajemy posiekane orzechy włoskie, mieszamy i odstawiamy na bok.

4. Na posypanej mąką stolnicy rozwałkujemy 2/3 ciasta i wykładamy nim natłuszczoną formę tak, żeby boki formy były dość wysoko nim oblepione ( lub jeśli mamy niską formę, tak żeby brzegi ciasta trochę wystawały). Na środku ciasta równomiernie rozkładamy masę orzechową a wystające/wysokie brzegi ciasta zakładamy do środka, tak żeby leżały na masie orzechowej.

5. Założony brzeg ciasta smarujemy rozbełtanym żółtkiem. Resztę ciasta również należy rozwałkować, przyciąć nożem do wielkości formy i położyć na wierzch orzechowego nadzienia, przyciskając brzeg kładzionego ciasta do założonego brzegu leżącego na nadzieniu orzechowym.

6. Wierzch ciasta można udekorować resztkami ciasta, jeśli nam jakieś zostały, następnie należy go posmarować rozbełtanym żółtkiem, i ponakłuwać w wielu miejscach wykałaczką. Piec 30 minut w 180 stopniach na środkowym poziomie piekarnika. Po wystygnięciu wyjąć ciasto z formy, kroić dopiero kiedy całkowicie ostygnie, inaczej nadzienie może się trochę rozpływać.



P.S. Zdjęcia tortu robione przez Brata Młodszego :)

sobota, 13 marca 2010

Iście niebiański tort, na przywołanie wiosny

Z okazji imienin mojej babci postanowiłam zrobić tort, który jest mocno "wiosenny". Zarówno w smaku jak i w wyglądzie. Doskonałe połączenie marchewek, pomarańczy, mango i bananów ( podobno według dyrektyw unijnych marchew to owoc, więc można powiedzieć, że jest to ciasto owocowe ;)), do tego biała czekolada i pistacje. Ciasto jest dość mokre, ale nie przesadnie, jednym słowem niebo w gębie !
Jeśli by się pokusić o przystrojenie go na przykład czekoladowymi jajkami, można go potraktować jako niestandardowy tort na Wielkanoc :)
Tort Wiosenny
(inspiracją był przepis znalezionych w marcowym numerze Soli i Pieprzu )

Składniki na tortownicę o średnicy 24 -26 cm

Marchewkowy biszkopt

300g marchwi, już umytej , obranej i startej na tarce o małych oczkach
5 jaj
250g drobnego cukru
sok i skórka starta z 1 pomarańczy
80g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
250g drobno zmielonych migdałów ( na przykład w malakserze)
1/2 łyżeczki cynamonu lub kardamonu ( ja wolę kardamon bo jest bardziej wyrazisty)

Mus owocowy

3 łyżeczki żelatyny
2 banany
2 mango - dość dojrzałe czyli powinniśmy je kupić co najmniej na kilka dni przed zrobieniem tortu, żeby mogło dojrzeć.
250g śmietanki 36%
100g białej czekolady
80g cukru

Dekoracja

50g zmielonych pistacji - przed zmieleniem trzeba je przepłukać wodą żeby zmyć sól



Biszkopt
żółtka oddzielamy od białek i ucieramy z cukrem na gładką, puszystą masę , dodajemy skórkę pomarańczową i miksujemy aż połączy się z masą. Mąkę, proszek do pieczenia, migdały, i cynamon/kardamon mieszamy i wraz z marchwią dodajemy do kremu z żółtek, całość miksujemy aż będzie jednolita. Wlewamy sok z pomarańczy i jeszcze krótko miksujemy. Białka ubijamy na sztywną pianę. Pianę z białek dodajemy po trochu do masy z żółtkami, delikatnie mieszając. Całość przekładamy do tortownicy i pieczemy 60 minut w temperaturze 160 stopni. Gdy po wyjęciu z piekarnika ciasto ostygnie, kroimy je na pół.


Mus
Banany i mango obieramy ( z mango wyjmujemy pestkę) a następnie kroimy je na kawałki i miksujemy. Czekoladę kroimy na małe kawałki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej bądź w mikrofali, następnie wlewamy do masy owocowej. żelatynę wsypujemy do 1/4 szklanki ciepłej wody, mieszamy i chwilkę rozpuszczamy, następnie wlewamy do masy owocowej i dokładnie mieszamy. Śmietanę zaczynamy ubijać, jak jeszcze nie do końca ubita, dodajemy cukier i ubijamy do końca, aż będzie sztywna. Delikatnie mieszamy ubitą śmietanę z masą owocową.


Przygotowanie
Jedną część biszkoptu kładziemy na paterze, smarujemy równowiernie połową musu owocowego i przykrywamy drugą częścią biszkoptu ( wygodnie jest położyć drugą część biszkoptu na talerzu i potem zsunąć ją z talerza na pierwszą, już posmarowaną, część biszkoptu). Na wierzchu smarujemy resztą musu i odstawiamy do lodówki na ok 4 godziny. Po wyjęciu z lodówki tort obsypujemy pistacjami.

piątek, 12 marca 2010

Dźwięki w kuchni

Bardzo lubię słuchać muzyki kiedy gotuję, szczególnie kiedy w domu nikogo nie ma, wtedy zdecydowanie za głośno ;)
Chociaż wielką miłośniczką muzyki poważnej nie jestem, to "La Traviata" Verdiego zilustrowana filmikiem z hm.. tańczącym jedzeniem jest moim faworytem. Trafiłam na niego jakiś czas temu i bardzo mi się spodobał a dziś znowu udało mi się go odnaleźć. Zapraszam :)


Egzotycznych serników ciąg dalszy...

Robiąc swój poprzedni "trochę inny" sernik zastanawiałam się co by było, gdyby do masy serowej zamiast orzechów dodać wiórków kokosowych. Nie namyślając się zbyt wiele, poszukałam odpowiedniego przepisu, trochę go zmieniłam i powstał sernik koko-czeko, czyli kokosowo - czekoladowy. Smakuje świetnie, tak... ciekawie ;) trochę nie jak sernik. Polewę na wierzchu chyba wykorzystam też w niektórych innych ciastach, bo stanowi fajne zwieńczenie ciacha.

Sernik kokosowo-czekoladowy


(inspiracją był przepis z ksiązki "Najlepsze serniki świata", Wydawnictwo RM)


Składniki
( na formę o średnicy 23-24 cm)
Spód:
120g drobno pokruszonych herbatników maślanych lub pełnoziarnistych
50g roztopionego masła

Masa sernikowa :
60g czekolady mlecznej
40g masła
500g twarogu sernikowego
1 szklanka cukru
4 jaja
1 szklanka wiórków kokosowych
1 łyżka mąki ziemniaczanej

Polewa:
3 solidne łyżki śmietany 18%
2 łyżki cukru
2 łyżki likieru passoa lub innego, u mnie amaretto
1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej

1. Pokruszone ciastka mieszamy z masłem. Masę rozprowadzamy na dnie tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy 10 minut w temperaturze 175 stopni.
2. Czekoladę roztapiamy z masłem w garnku na wolnym ogniu lub w mikrofali, mieszamy aby uzyskać gładką masę.
3. Twaróg miksujemy z cukrem aż się połączą. Wbijamy pojedyńczo jaja, dokładnie miksując całość po dodaniu każdego z nich. Dodajemy masę czekoladową, wiórki kokosowe oraz mąkę ziemniaczaną i miksujemy aż wszystkie składniki się połączą. Masę wylewamy na podpieczony spód.
4. Pieczemy 60 minut w 175 stopniach i wyjmujemy z piekarnika.
5. Polewa : kawę rozpuszczamy w odrobinie wrzątku ( 1 lyżeczka wystarczy), dodajemy cukier, mieszamy, czekamy aż trochę się rozpuści. Dolewamy likier, mieszamy i na koniec dodajemy śmietanę, całość mieszamy do uzyskania gładkiej masy. Następnie rozprowadzamy po cieście.
6. Zmniejszamy temperaturę piekarnika do 150 stopni i pieczemy ciasto z polewą jeszcze ok. 5-8 minut.
7. Po wyjęciu z piekarnika sernik powinien ostygnąć zanim wyjmiemy go z formy.

Na zdrowie :)

czwartek, 11 marca 2010

Chicken Picadillo, czyli przepis znaleziony przez przypadek

Szukając danych do mojej pracy licencjackiej trafiłam na stronę amerykańskiego National Hearth Lung and Blood Institute i tak jakby.. bezwiednie przesłam do ich podstrony delicous healthy eating zawierającą sporą ilość smakowitych przepisów. Uważam, że to prosty ale całkiem genialny pomysł, żeby na stronie poświęconej zdrowemu sercu, umiescić przepisy, które sprzyjają utrzymywaniu go w dobrej kondycji.

Tak więc, zapraszam :


Chicken Picadillo


(przepis inspirowany o tym )


Składniki :

1 duża czerwona papryka, umyta i drobno pokrojona
1 duża żółta papryka, umyta i drobno pokrojona
1 duża cebula, drobno pokrojona
3 ząbki czosnku, rozgniecione lub drobno pokrojone
4 piersi kurczaka ( chyba, że ktoś woli jak relacja warzywa/mięso wypada na korzyść warzyw, to wtedy 2 piersi)
400g dobrej jakości gotowego sosu pomidorowego
1/3 szklanki bulionu z kurczaka
sok z połówki cytryny
2 liście laurowe
100g rodzynek
oliwa do smażenia

Do przybrania i podania:

kapary
oliwki zielone lub czarne pokrojone na ćwiartki lub połówki
świeża bazylia, posiekana
250g ryżu ciemnego lub białego (jak kto woli może być makaron )
100g ciemnej fasoli

1.W dużym rondlu rozgrzewamy oliwę, dodajemy pokrojone papryki, czosnek i cebulę, podsmażamy aż warzywa będą miękie.
2. Kurczaka myjemy, pozbawiamy wszelkich niejadalnych kawałków i kroimy na cienkie paski. Dorzucamy do warzyw na patelni i smażymy 5-10 minut aż przestanie być różowy.
3. Dodajemy sos pomidorowy, sok z cytryny, bulion z kurczaka, liście laurowe i rodzynki do warzyw i kurczaka. Przykrywamy rondel, zmniejszamy ogień i dusimy ok. 20 minut. Po tym czasie zdejmujemy rondel z ognia, usuwamy liście laurowe. Dodajemy kapary, oliwki i ciemną fasolę, mieszamy.
4. Ryż lub makaron gotujemy w osolonej wodzie, odcedzamy.
5. Na talerze rozkładamy ryż/makaron, na to kurczka z warzywami i po trochu posiekanej bazylii.

Proste, prawda ? ;) A jakie pyszne !

środa, 10 marca 2010

Makaroniki olbrzymy, po prostu - makarony

Szczerze przyznaję, że nigdy nie jadłam makaroników ( ale solennie obiecuję, że w najbliższym czasie spróbuję) więc nie umiem powiedzieć, czy te, które sama zrobiłam smakują tak, jak jak powinny smakować "prawdziwe".
W każdym razie powiem tak - te, które wyprodukowałam chałupniczo, są całkiem, całkiem ;) Wyszły olbrzymie,( może dlatego, że białka chyba trochę za bardzo wyschły) jednak wcale nie przeszkadzało to w szybkim ich pochłanianiu. Myślałam, że będą bardzo słodkie, ale tak nie jest a jakie są ? Hmm.... zdecydowanie makaronikowo-pyszne ! Polecam do filiżanki mocnej kawy lub herbaty.

Kawowe makaroniki z czekoladą


( przepis o stąd)


makaroniki:

100g białek (mniej więcej 3)
40g drobnego cukru
200g cukru pudru
120g mielonych migdałów
1 łyżka kawy mielonej lub rozpuszczalnej

krem czekoladowy:

100g czekolady
kilka łyżek śmietanki lub oleju, jeśli musimy unikać nabiału, ewentualnie cukier do smaku (bez przesady, makaroniki są dość słodkie, pasuje więc do nich krem nieco bardziej wytrawny)ewentualnie trochę rumu lub pasującego likieru - ja użyłam amaretto. Krem w pewnym momencie mi się skończył, wtedy użyłam... nutelli ;)

Przygotowanie:

1. Makaroniki: białka trzeba rozdzielić przynajmniej dzień wcześniej. Trzymamy je przykryte w lodówce i wyjmujemy nieco wcześniej przed przygotowaniem makaroników, tak aby były mniej więcej w temperaturze pokojowej. Podobno to nie żadna magia tylko wtedy nieco wysychają i efekt końcowy jest lepszy.
2. Migdały trzeba zmielić razem z kawą i cukrem pudrem w malakserze na drobny proszek.
3. Białka ubić na dość sztywną pianę, dodać drobny cukier i jeszcze chwilę ubijać. Piana ma być sztywna ale nie ma się rwać (to właściwie ogólna zasada odnośnie ubijania piany z białek).
4. Teraz będzie najważniejszy krok dla makaroników. Do piany wsypujemy migdały zmielone z kawą i cukrem pudrem i mieszamy wszystko razem łyżką. Mieszana substancja będzie robiła się coraz rzadsza, trzeba uchwycić właściwy moment. Musi być na tyle rzadka, żeby makaroniki się nieco rozpłynęły, ale nie aż tak by były płaskie jak opłatki. Można sprawdzać wykładając trochę masy na talerzyk. Jeśli po wstrząśnięciu talerzykiem masa rozpłynie się na równiutkie, ale wypukłe kółko to jest ok, a jak trzyma krzywy kształt to mieszamy jeszcze 2-3 razy.
5. Można nakładać makaroniki łyżeczką lub z rękawa cukierniczego. Jeśli nie mamy to bierzemy torebkę ze sztywnej folii i ucinamy jeden róg, też będzie dobrze. Można również zwinąć nieco pergaminu w tytkę. Końcówka do szprycowania musi być okrągła i dość szeroka (mniej więcej 1cm średnicy), jeśli takiej nie mamy to nie bierzemy żadnej tylko szprycujemy wprost z rękawa.
6. Na blachę wyłożoną pergaminem nakładamy okrągłe ciasteczka o średnicy około 3 cm w odstępach około 2-3 cm. Jak skończymy to trzeba uderzyć blachą płasko w stół, tak aby makaroniki się nieco rozpłynęły. Z tej proporcji wyjdą 2 blachy ciasteczek.
7. Odstawiamy przygotowane blachy na około godzinę do obeschnięcia. Nagrzewamy piekarnik do 160°C, wstawiamy ciasteczka i pieczemy przez jakieś 15 minut. Potem wyjmujemy i odstawiamy do wystygnięcia. Dopiero potem odklejamy je od papieru (ciepłe mogą się rozwarstwić).
8. Krem czekoladowy: czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej razem ze śmietanką lub olejem. Można dodać rum lub likier, wymieszać aż krem będzie gładki i odstawić do przestygnięcia.
Nakładać odrobinę czekolady na ciasteczka i sklejać je parami.

wtorek, 9 marca 2010

Tarta nie-klasyczna : z kurczakiem, brokułami i.. ryżem

Kiedyś przyszło mi do głowy, żeby tartę z brokułami, która swoją drogą sama w sobie jest świetna, urozmaicić dodając do niej kurczaka i ryż, i parę innych ciekawych warzyw. Jak dla mnie - strzał w dziesiątkę ! Od tamtej pory taka tarta i wariacje na jej temat pojawiają się na stole dość często.

Bo właściwie czemu nie poeksperymentować trochę z daniami, które są dość "oczywiste"? ;)

Tarta na kruchym spodzie z kurczakiem, brokułami i ryżem






(Na formę do tarty o średnicy ok 24-26 cm)



Składniki na spód i sposób wykonania w jednym z moich poprzednich wpisów, o tu

Składniki na nadzienie :

1 średnia pierś kurczaka
kilka średniej wielkości różyczek brokułów, na przykład mrożonych
szklanka białego ryżu
jedna średniej wielkości marchewka
ok. 50g kukurydzy odsączonej z zalewy
ok. 50g ciemnej fasoli odsączonej z zalewy ( opcjonalnie)
3 jajka
200ml śmietany 18%
75g startego żółtego sera
bazylia, oregano, tymianek, pieprz oraz inne przyprawy, które lubimy, do przyprawienia
oliwa do smażenia

Piekarnik nastawiamy na 185 stopni. Formę do tarty (szklaną lub ceramiczną) smarujemy masłem i wyklejamy kruchym ciastem uprzednio wyjętym z lodówki, następnie ciasto nakłuwamy kilkukrotnie widelcem i wstawiamy do nagrzanego piekarnika i podpiekamy ok 12-15 minut. Po tym czasie wyjmujemy i odstawiamy.

1.Pierś kurczaka myjemy i odkrajamy wszelkie niejadalne kawałki, następnie kroimy na bardzo małe kawałki. Na patelni rozgrzewamy kilka kropel oliwy, kurczaka doprawiamy pieprzem i wrzucamy na patelnię, smażymy aż straci kolor różowy, tzn. przestanie być surowy. Usmażonego kurczaka wkładamy do dużej miski i odkładamy na bok.
2. Zanim patelnia zdąży nam ostygnąć wrzucamy na nią różyczki brokułów i podsmażamy aż zmiękną. Dodajemy je do kurczaka.
3. Marchewkę myjemy, obieramy i kroimy "na zapałkę" lub po prostu bardzo drobno, następnie również podsmażamy na oliwie na patelni. Wrzucamy do miski z kurczakiem i brokułami.
4.Ryż ugotować w osolonej wodzie, odcedzić, dodać do kurczaka i warzyw.
5. Do miski dorzucamy jeszcze kukurydzę i fasolę, całość mieszamy np. łyżką i wykładamy na uprzednio podpieczony spód.
6. W misce ubijamy jajka, i śmietanę ( np. mikserem lub trzepaczką). Doprawiamy pieprzem, bazylią, oregano, tymiankiem curry i innymi wybranymi przez siebie przyprawami jeśli mamy chęć.
7.Masę jajeczno-śmietanową wylewamy na nadzienie i równo rozprowadzamy łyżką. Posypujemy wierzch startym żółtym serem.
8.Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 185 stopni na około 22-25 minut. Po tym czasie wyjmujemy i czekamy aż tarta trochę ostygnie zanim podamy ją na stół.

Bon appetit !

niedziela, 7 marca 2010

Tropikalny sernik z bananami i orzechami brazylijskimi

Sernik to jedno z niewielu ciast, które w takiej czy innej postaci występuje chyba wszędzie na świecie. A że ostatnio mam ochotę na serniki inne niż te tradycyjne, powszechnie znane postanowiłam zrobić ten oto przepyszny sernik.
Przy okazji jest to również próba oswojenia bananów, za którymi nie przepadam odkąd pamiętam ;)




Tropikalny sernik z bananami i orzechami brazylijskimi
(oryginalny przepis pochodzi z ksiązki "Najlepsze serniki świata", Wydawnictwo RM + moje komentarze i zmiany )

Składniki na formę o średnicy ok. 24cm.

Spód

120g zmiksowanych w malakserze lub utłuczonych w moździerzu herbatników maślanych lub typu digestive ( pełnoziarnistych)
60g drobno zmielonych orzechów brazylijskich
50g roztopionego masła

Masa sernikowa

500g gotowego twarogu sernikowego
2 średnie banany , lekko zmiksowane
1 niepełna szklanka śmietany (użyłam śmietany 18%)
1 niepełna szklanka cukru
3 jaja
40g drobno zmielonych orzechów brazylijskich
1 łyżka likieru amaretto
1 łyżka mąki kukurydzianej
2-3 łyżeczki cukru waniliowego

1. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni
2. Spód : Pokruszone ciastka mieszamy dokładnie ze zmielonymi orzechami i masłem. Masą wykładamy dno formy i pieczemy 10 minut.
3. Masa sernikowa : Twaróg miksujemy kilka minut aż będzie jednolity. Wlewamy banany, śmietanę i wsypujemy cukier i całość miksujemy do uzyskania gładkiej masy. Dodajmey pojedyńczo jaja, miksując całość po dodaniu każdego z nich. Następnie dodajemy zmielone orzechy brazylijskie, likier, mąkę kukurydzianą, i cukier waniliowy. Całość dokładnie miksujemy i przelewamy na upieczony spód.
4. Pieczemy ok. 60 minut. Po tym czasie wyłączamy piekarnik i pozostawiamy sernik w piekarniku jeszcze na godzinę.

A potem nie pozostaje nic innego jak zjeść nasz sernik :)

sobota, 6 marca 2010

mięsno - pomidorowe ragoût w muszlach

Pomysł na to, żeby zrobić ragoût ( czyli potrawę z mięsa i/lub warzyw pokrojonych na kawałki i gotowanych w gęstym, dobrze przyprawionym sosie na małym ogniu przez dłuższy czas) przyszedł mi do głowy już dość dawno temu, ale dopiero teraz postanowiłam je przygotować.

Powiem tak - na pewno nie jest to ostatni raz kiedy robię ragoût, chociaż zwykle raczej rzadko powtarzam to samo danie kilka razy, nawet jeśli jest dobre. Mięso wyszło delikatne i o lekko hm.. warzywnym posmaku :)

Dziś w menu :


Mięsno - pomidorowe ragoût w muszlach

(oryginalny przepis z książki Gordona Ramsay'a "Szef kuchni po godzinach", trochę pozmieniany przeze mnie)

Porcja dla 4 głodnych osób

Ragoût

oliwa do smażenia
1 duża cebula, drobno posiekana
3-4 ząbki czosnku, drobno posiekane
4 łodygi selera naciowego, drobno posiekane
2 marchewki, drobno posiekane
listki z kilku gałązek tymianku
pieprz, bazylia, oregano
600ml bulionu z kurczaka
2 kieliszki (ok. 300ml) wytrawnego białego wina
2-3 puszki ( po ok. 400g) pomidorów pelati
1 kg mielonego mięsa (wołowego i/lub wieprzowego)

400g makaronu muszli ( najlepiej użyć tych dużych, typu conchiglie, bo fajnie zbiera się w nich mięso i sos, ale ja nie mogłam takich dostać więc wykorzystałam małe muszle)
garść świeżej bazylii i oregano do podania
parmezan, również do podania

W dużym rondlu z grubym dnem rozgrzewamy oliwę, dodajemy cebulę i przyprawiamy ją solą i pieprzem, smażymy na średnim ogniu aż zmięknie. Dodajemy czosnek, seler, marchew, doprawiamy tymiankiem, bazylią i oregano. Podsmażamy przez kilka minut na dużym ogniu aż warzywa się zrumienią.

Dodajemy mielone mięso, rozdzielamy je drewnianą łyżką aby całkowicie się rozdrobniło, mieszamy je z warzywami. Jeszcze raz doprawiamy i smażymy aż mięso straci czerwony kolor. Wlewamy białe wino i czekamy aż niemal całkowicie odparuje. Następnie zmniejszamy ogień na średni.

Miksujemy pomidory z puszki i dodajemy je do mięsa razem z bulionem, dokładnie mieszamy. Kiedy płyn zacznie się gotować, zmniejszamy ogień na jak najmniejszy i przykrywamy rondel, ale niezbyt szczelnie. W przepisie podane jest aby gotować całość ok 2,5 - 3 godzin ale ja gotowałam ok 1,5 godziny i było pyszne. Nie można zapomnieć o mieszaniu, bo inaczej się przypali ! Jeśli komuś po tym czasie ragoût wyda się zbyt wodniste, można zdjąć pokrywkę, zwiększyć ogień i odparowywać sos aż do uzyskania porządanej ilości.

Na chwilę przed podaniem gotujemy makaron z kroplą oliwy żeby nam się nie posklejał. Odcedzamy i łączymy z ragoût, przyprawiamy oregano i bazylią, posypujemy parmezanem i zajadamy :)

piątek, 5 marca 2010

Key Lime Pie - ciasto tak dobre, że aż niemożliwe

Na wyjeździe do Francji M&M opowiadały mi o Key Lime Pie niemalże z wypiekami na twarzy, dlatego stwierdziłam, iż należy je bezzwłocznie przetestować. Ciasto to okazało się tak gigantycznym sukcesem na ostatnio urządzonej sesji pieczenia u Karo, że postanowiłam upiec je ponownie.

Ciacho pochodzi z florydy, gdzie oryginalnie robiło się je z kondensowanego słodkiego mleka, z powodu braku możliwości przechowywania świeżego mleka. Podczas reakcji skondensowanego mleka z sokiem z limonek masa się ścinała dzięki czemu ciasta ( przynajmniej teoretycznie) nie trzeba było piec. Obecnie jednakże ciasto ląduje w piekarniku.

Panie i Panowie, mam przyjemność przedstawić Wam :



Key Lime Pie

(przes powstał z połączenia dwóch przepisów ( tego i tego) i pozmieniania ich tak, żeby wyszło to, co chciałam, żeby wyszło )

Ilość składników na formę do tarty o średnicy ok 26 cm

Spód

150g ciastek maślanych lub typu digestive
90g masła

Masa na nadzienie

1 puszka skondensowanego słodzonego mleka ( ok. 450 -530ml)
4 żółtka
sok wyciśnięty z 4 limonek

Wierzch ciasta

4 białka
100g drobnego cukru
szczypta soli,

1. Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni. Ciastka kruszymy(np. w moździerzu) i mieszamy z rozpuszczonym maslem. Mase z ciasteczek i masła przekładamy do formy, trochę ugniatamy np. dnem szklanki lub po prostu dłonią można zrobić niewysoki brzeg. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 10 minut, po tym czasie wyjmujemy i studzimy.

2. Miksujemy żółtka, następnie dodajemy do nich skondensowane mleko, miksujemy, teraz dodajemy sok z limonek i nadal miksujemy aż składniki się całkowicie połączą. Masę wylewamy na podpieczony spód i wyrównujemy, pieczemy w 175 stopniach przez 15 minut. Po wyjęciu z piekarnika odstawiamy ciasto do całkowitego ostygnięcia.

3. Miksujemy białka ze szczytpą soli, gdy trochę się już ubiją zaczynamy dodawać po łyżce cukier i ubijamy aż do całkowitego ubicia białek. Następnie wykładamy masę na ostudzone ciasto i całość pieczemy w 150 stopniach przez ok 10-12 minut. Po wyjęciu z piekarnika ciasto powinno trochę ostygnąć zanim zostanie zjedzone.

Smacznego :)

czwartek, 4 marca 2010

To nie jest pizza !

Ponieważ raczej nie przepadałam za przepisami wymagającymi a)używania drożdży b)zagniatania ciasta, do przepisu na flamiche podchodziłam trochę jak pies do jeża i zakładałam, że niekoniecznie mi się uda. Jednakże, zdjęcia i opisy w przepisach, które przeglądałam były na tyle kuszące, że postanowiłam spróbować.


Udało się i to jak !


Flamiche ( czyli coś, co wygląda jak pizza ale nią nie jest ;)


(przepis na ciasto stąd a na wykonanie ciasta stąd + trochę ode mnie)


składniki na ciasto czyli na pate fermentee

10g świeżych drożdży
500g mąki
10g soli zwykłej
350g wody


Ciasto doprowadzamy do stanu używalności, czyli wyrabiamy, metodą Bertineta :


Drożdże rozrobić palcami z mąką. Sól rozpuścić w wodzie. Całość wymieszać w misce na początku za pomocą plastikowej łopatki (lub mikserem na wolnych obrotach) ok. 1-2 minuty, aby wszystkie składniki się połączyły. Ciasto powinno być bardzo luźne i wilgotne.
Na początku będzie się wydawało, ze nie da się go formować rękoma, ale nie należy rezygnować. Należy wyrzucić ciasto na blat, najlepiej zupełnie nie posypany mąką. Im mniej maki tym lepiej. Ideałem byłoby wyrabianie ciasta na zimnym blacie marmurowym.

Wyrzucone ciasto ująć palcami obydwu rak i podnieść energicznie do góry, a następnie rzucić z powrotem na blat w kierunku od siebie. Znowu ująć za kawałek ciasta leżący najbliżej nas i ciągnąc do góry narzucić go na pozostałą cześć. Powtórzyć kilkakrotnie. Celem takiego formowania jest wtłoczenie jak największej ilości powietrza do ciasta.
Ciasto na początku jest klejące i prawie nie daje się odkleić od blatu. Ale gdy powtórzymy ciągniecie do góry, podnoszenie i narzucanie ciasta - już po kilku powtórzeniach zrobi się ono nagle bardziej spójne, elastyczne i chętne do współpracy. Po opanowaniu tej techniki, tylko z pozoru trudnej, wyda się ona nam bardzo efektywna i prosta.

Teoretycznie wyrabianie takiego ciasta powinno zająć mniej czasu (ok 2-3 minut) niż tradycyjne zagniatanie ciasta (10-15 minut), ale mi zajęło conajmniej 10 minut zanim ciasto przestało mi się kleić do wszystkiego, może dlatego, że robiłam je pierwszy raz, w każdym razie nie była to wcale ciężka praca ;)


Wyrobione ciasto wkładamy do miski, przykrywamy wilgotną ściereczką i odstawiamy do wyrastania w temperaturze pokojowej na 6 godzin lub w lodówce na noc (maksymalnie na 48 godzin). Ciasto powinno podwoić swoją objętość. Jeśli ciasto dojrzewało w lodówce należy je wyjąć na godzinę przed robieniem flamiche.


Nadzienie:
1 łyżka oliwy
200 g szynki pokrojonej na średniej wielkości kawałki
2 średnie pory
2 jajka
1 duża cebula
200g gęstej śmietany
3-4 pieczarki
sol, pieprz, gałka muszkatołowa, bazylia, oregano
trochę startego sera na wierzch

Pory kroimy na cienkie plasterki, cebulę również drobno kroimy. Na patelni rozgrzewamy oliwę i na gorącą wrzucamy pory i cebulę. Kiedy się trochę podsmażą, dorzucamy szynkę i smażymy dalej, kiedy szynka trochę się przyrumieni, zdejmujemy patelnię z ognia i odkładamy. W misce miksujemy jajka ze śmietaną, doprawiamy solą, pieprzem i resztą przypraw.

Ciasto dzielimy na 2, każdą część ciasta spłaszczamy i wykładamy nim oddzielne formy ( np do pizzy lub blachy do pieczenia)uprzednio posmarowane oliwą. Na wierzch wykładamy przygotowane z powyższego przepisu nadzienie, zostawiając wolne brzegi, polewamy równomiernie masą jajeczno-śmietanową i posypujemy serem.


Pieczemy w temperaturze 230 st.C przez 15-20 minut. Można w trakcie obrócić formę o 18o stopni. Ciepły wykładamy na kratkę, chwile studzimy. Kroimy i wcinamy :)

Kolejną rzeczą którą zrobię będzie chyba "prawdziwa" pizza

wtorek, 2 marca 2010

Ciasteczka sernikowe















Ciasteczka sernikowe
(przepis pochodzi z ksiązki "Najlepsze serniki świata", Wydawnictwo RM )

Ilość składników na blachę o wymiarach 20 x 20 cm.

Spód:
70g spulchnionego masła ( po prostu przez chwilę miksowałam )
1/3 szlanki brązowego cukru
1 szklanka mąki

Masa sernikowa:
1/2 szklanki cukru
250g twarogu sernikowego
1 jajko
2 łyżki mleka
1 łyżka soku z cytryny
łyżeczka ekstraktu z wanilii
dodałam jeszcze polewę czekoladową do "postraszenia" ciasta

1. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni
2. W średniej misce mieszamy widelcem masło, brązowy cukier i mąkę, aż powstaną grube grudki ( chociaż mi wyszły raczej małe okruchy)
3. Odstawiamy szklankę mieszanki, którą wykorzystamy jako górną warstwę. Resztę rozprowadzamy na dnie naczynia do pieczenia i pieczemy 15 minut. Wyjmujemy z piekarnika i pozostawiamy do ostygnięcia.
4. W innej misce miksujemy cukier i twaróg sernikowy na gładką masę. Dodajemy jajko, mleko, sok z cytryny i wanilię. Całość mieszamy i rozprowadzamy na upieczonym spodzie. Posypujemy pozostałą mieszaniną masła, brązowego cukru i mąki. Pieczemy 25 minut. Studzimy, po całkowitym ostygnięciu polewamy niewielką ilością polewy czekoladowej a następnie kroimy np. na 12 kawałków.

I Gotowe :) Ciastka znikają z talerza błyskawicznie szybko ;)

poniedziałek, 1 marca 2010

Aromatyczny kurczak z miodem, sosem sojowym i imbirem

Ponieważ z imienin Brata Mniejszego, na których pochłonęliśmy niewyobrażalne ilości sushi, zostało sporo sosu sojowego i marynowanego imbiru, przydałoby się je jakoś zagospodarować, powstał więc fan-ta-sty-czny kurak.

It's gonna be legen - wait for it - dary !

(Zdjęcie by Brat Mniejszy)

Aromatyczny kurczak z miodem, sosem sojowym i imbirem
(oryginalny przepis jest tu, trochę dostosowałam do tego, co było w domu)

Ilość składników dla 2 dużych i głodnych mężczyzn i jednej niedużej babeczki

4 piersi z kurczaka
3 łyżki miodu około
6 łyżek sosu sojowego
sok z jednej cytryny
3 cebule dymki
szczypior z cebulek dymek
pieprz
marynowany imbir
ok. 3 centymetrowy kawałek świeżego imbiru
troche curry
łyżka uprażonego sezamu(nie miałam więc nie dodawałam ale następnym razem dodam)
około 200 g ugotowanego bialego/brązowego ryżu

A więc tak, kurczaka myjemy i odcinamy wszystko to, co jest niejadalne, nacieramy curry, po czym kroimy go na nieduże kawalki. Cebulkę i szczypior,świeży imbir oraz marynowany imbir siekamy. Na patelni rozgrzewamy miód, dodajemy sos sojowy i na tym kładziemy kurczaka żeby się trochę podsmażyl. Dodajemy sok z cytryny, cebulkę, szczypior, pieprz i imbir, jak kurczę straci wszelkie oznaki surowizny, zdejmujemy go z patelni i na pozostałości miodu, sosu i soku z cytryny dajemy ryż, żeby lekko przeszedł posmakiem pysznego sosu. Całość posypujemy sezamem(jak posiadamy, jak nie to nie;)) i wcinamy.

Bardzo pomarańczowe ciasto z kaszą manną, migdałami i kardamonem

(Zdjęcie by Brat Młodszy)

Odkrywszy w swoich jedzeniowych zasobach niezmierzone ilości kaszy mannej (skąd się jej tyle wzięło naprawdę nie mam pojęcia), stwierdziłam, że trzeba coś z nią zrobić. I tak powstało ono :

Bardzo pomarańczowe ciasto z kaszą manną, migdałami i kardamonem
(przepis stąd + drobne zmiany)

Na formę o średnicy ok. 23 cm.

Ciasto:
200 g kaszy manny
150 g cukru
150 ml mleka ( ja użyłam ok. 300ml)
100 g zmielonych migdałów
4 jajka
3 łyżki masła
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
otarta skórka z dwóch pomarańczy
miąższ z jednej pomarańczy

Syrop:
150 g cukru pudru
wyciśnięty sok z dwóch pomarańczy
wyciśnięty sok z jednej cytryny
5 ziarenek zielonego kardamonu ( użyłam zwykłego sproszkowanego kardamonu )

Przygotowanie:
W przepisie jest podane aby zagotować mleko i gorącym zalać kaszę mannę. Jednakże, kiedy tak zrobiłam, kasza posklejała się w kluchy i strasznie trudno było się ich potem pozbyć dlatego następnym razem zrobię na odwrót, tzn. wsypię kaszę do zagotowanego mleka. Kaszę z mlekiem wymieszać, przykryć i odstawić do ostygnięcia na 30 minut. Pomarańcze sparzyć i osuszyć. Zetrzeć skórkę z pomarańczy i wycisnąć sok. Odstawić na bok. Żółtka oddzielić od białek. Żółtka utrzeć z cukrem na puszystą masę. Dodać migdały, kaszę mannę, masło migdałowe, proszek do pieczenia, skórkę z pomarańczy. Dokładnie wymierzać.Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę. Dodać do ciasta i bardzo delikatnie wymieszać. Ciasto przełożyć do wysmarowanej masłem i oprószonej mąką formy. Piec w nagrzanym do 170°C piekarniku przez 40 minut (do suchego patyczka). Sok z pomarańczy i cytryny wymieszać z cukrem. Dodać rozłupane ziarenka kardamonu. Zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować aż 1/3 odparuje i syrop zacznie się lepić do łyżki.Wyjąć ciasto z piekarnika. Ponakłuwać wykałaczką i nasączyć gorącym syropem. Odstawić do całkowitego ostygnięcia. Podawać z plasterkami pomarańczy i/lub bitą śmietaną.