Tak mi się wtedy głupio zrobiło, że postanowiłam kiedyś odkupić swoją winę i nauczyć się robić chocolate molten lava cake (nie miałam niestety pomysłu jak to zgrabnie przetłumaczyć na polski) - czyli coś w stylu czekoladowych babeczek, jednakże z minimalną ilością mąki (jedynie 2 łyżki), pieczonych w piekarniku, z których wnętrza po przebiciu łyżką wypływa gorące, płynne czekoladowe nadzienie. Dodajmy do tego bitą śmietanę i owoce (u mnie pomarańcze) a otrzymujemy, jak stwierdził M: "najlepszy deser, jaki kiedykolwiek jadłem".
Aby przepis się udał jak trzeba, należy koniecznie ściśle przestrzegać ilości podanych składników, czasu oraz temperatury pieczenia.
Chocolate Molten Lava Cake
(przepis jest stąd, nic nie zmieniłam)
Składniki na 6 babeczek (czyli 6 kokilek)
Przygotowanie kokilek:
masło
kakao naturalne
Babeczki:
113g masła
113g gorzkiej czekolady (najlepiej 70%
2 jajka
2 żółtka
1/4 szklanki cukru
2 łyżki mąki pszennej, przesianej
Dodatkowo
Dodatkowo do przybrania:
bita śmietana
owoce (np. pomarańcze, truskawki, maliny, etc)
ewentulanie np. oprószone kakao/cynamonem, podane z lodami, dodatkowym sosem czekoladowym/karmelowym lub czym kto lubi ;)
1. Piekarnik nastawiamy na 230 stopni. Na blasze ustawiamy 6 kokilek, smarujemy je BARDZO dokładnie masłem a następnie oprószamy je kakao (wsypujemy odrobinę kakao do każdej kokilki a potem kręcimy i obracamy kokilką na wszystkie strony tak, aby kakao dokładnie pokryło dno i ścianki kokilki).
2. Czekoladę i masło rozpuszczamy w mikrofali lub w kąpieli wodnej, mieszamy aż będą jednolite.
3. Przy pomocy miksera dokładnie miksujemy jajka, żółtka oraz cukier. Miksując bardzo wolno dodajemy do mieszanki jajek i cukru po trochu rozpuszczonej czekolady z masłem. Gdy dodamy już wszystko dodajemy mąkę i miksujemy całość aż będzie jednolita.
4. Przelewamy masę do kokilek (do ok. 1/2 lub 2/3 wysokości) i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy 7 minut (DOKŁADNIE!).
5. Po wyjęciu z piekarnika pozwalamy babeczkom chwilę ostygnąć (ok 1-2 minuty wystarczą). Następnie delikatnie oddzielamy każdą babeczek od ścianek kokilki, przykrywamy ją talerzykiem i odwracamy do góry nogami (jeśli babeczka sama nie wypadnie należy lekko postukać w dno, powinna bez problemu z niej wyskoczyć).
6. Podajemy z bitą śmietaną i owocami :)
Oprószanie kokilek kakao
Tuż po upieczeniu
Za mną od dawna chodzą. A konkretnie od momentu kiedy zobaczyłam je w 'How to be...' Nigelli, pod nazwą Babycakes. Obie nazwy bardzo mi się podobają. Zresztą nie tylko nazwy. Płynny środek też wygląda kusząco. Jednak wciąż mając ochotę na coś gorącego i czekoladowego wybieram czekokubki. Muszę się kiedyś przełamać ;)
OdpowiedzUsuńWspaniałe. Ale by mi się przydała taka na wieczór.
OdpowiedzUsuńSkłamałabym, gdybym powiedziała, że nie chciałabym dorwać jednej z tych kokilek :> awesome! Polecam bloga foodwishes - chef John też przygotowywał ten deser. :)
OdpowiedzUsuńZnam taką jedną czekoladoholiczkę, która dałaby się pokroić za taki deserek ;) I chyba zrobię jej tą przyjemność i skorzystam z Twojego przepisu :D
OdpowiedzUsuńależ tu u Ciebie pysznie Chyba zostanę na dłużej :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe. Czekoladowa lawa...:)
OdpowiedzUsuńno chyba nie da mu się oprzeć!
OdpowiedzUsuńCudnie wygladaja! Ja jestem pies na czekolade, wiec chetnie spalaszowalabym jedno :)
OdpowiedzUsuńOo, jak podoba mi się ta nazwa...brzmi fantastycznie, prawdziwa eksplozja czekoladowości!
OdpowiedzUsuńobłędne to pierwsze zdjęcie :D ta ciekła wypływająca czekolada, mniam! nie przejdę obojętnie obok takiego cuda :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!
mnóstwo czekolady... mniam
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie wnętrza z płynną czekoladą w środku. Niby nic trudnego, a ile przyjemności dają.
OdpowiedzUsuńCudowne. Uwielbiam płynne, czekoladowe nadzienia ciast i babeczek.
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że tu trafiłam :) Babeczki muszą być obłędnie pyszne! Widziałam je u Nigelli- na pewno wypróbuję Twój przepis ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńLa fotografia è stupenda , brava ciao
OdpowiedzUsuńświetne, to nadzienie wygląda baaardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńA piekarnik nastawiamy na termoobieg czy gora-dol?
OdpowiedzUsuńNa termoobieg :)
OdpowiedzUsuńZostała mi góra czekoladowych zajączków po Wielkanocy... Może się nadadzą?? Te ciasto za mną chodzi już dłuuuugo - mimo, że talent cukierniczy nie do końca się u mnie przejawia, to Twój przepis mnie kusi. Chyba zaryzykuję ;-)
OdpowiedzUsuń