piątek, 30 kwietnia 2010

Blue Velvet Cake, niebieskie ciasto z borówkami amerykańskimi

Ostatnio coś mnie naszło w środku nocy, i nie wiedzieć czemu postanowiłam zafundować sobie barwniki spożywcze, co pomyślawszy, uskuteczniłam kilka minut później. To chyba wiosna tak działa, że mam niesamowite zapotrzebowanie na kolory bo ostatnio w przystępie szaleństwa zakupiłam 3 nowe lakiery do paznokci ;) Wracając do tematu, będąc już szczęśliwą posiadaczką barwników w soczystych kolorach czerwonym i niebieskim przydałoby się coś przy ich pomocy zmajstrować, w związku z tym zdecydowałam się na Blue Velvet Cake, który kiedyś zobaczyłam w Desserts Magazine (adres www jest w linkach) i bardzo mi się spodobał. Nie wiem co prawda jak smakował, bo M. zabrał go w całości ze sobą do pracy ale podobno był udany, a z pewnością robił furorę swoim nietypowym kolorem ;)

Blue Velvet Cake z borówkami amerykańskimi


Składniki na formę o średnicy 22cm:
Ciasto
2,5 szklanki mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
14 łyżeczek masła
1 szklanka drobnego cukru
1 łyżeczka aromatu waniliowego
1 szklanka mleka
6 białek
1,5 łyżeczki niebieskiego barwnika do żywności w płynie

Krem
250g kremowego serka,np Philadelphia
60g masła
150g cukru pudru
2 łyżeczki aromatu waniliowego
1 mały słoik dżemu jagodowego
250g borówek amerykańskich

1. Robimy ciasto : Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni, wykładamy papierem d pieczenia formę. Do średniej miski przesiewamy mąkę, proszek do pieczenia i sól. Do drugiej niedużej miski wlewamy aromat waniliowy i mleko.
2. W dużej misce miksujemy masło i 1,5 szklanki cukru przez około 3-4 minuty, aż masa będzie puszysta, o lekko żółtym kolorze, następnie dodajemy barwnik do żywności i miksujemy aż całość będzie jednolita. Do niebieskiej masy dodajemy 1/3 mieszanki mokrych składników (tzn. mleka i aromatu) i miksujemy, następnie dodajmey mieszanki suchych składników(mąka, proszek do pieczenia, sól) i miksujemy i tak na zmianę aż skończą nam się suche i mokre składniki i uzyskamy jednolitą masę.
3. W czystej misce ubijamy białka przy pomocy czystego miksera aż będą prawie zmiksowane, wtedy zaczynamy powoli dodawać resztę cukru jednocześnie miksując aż do całkowitego ubicia białek na pianę. Należy uważać, żeby nie przebić białek. Delikatnie mieszamy 1/3 ubitych białek z niebieską masą na ciasto, następnie dodajemy resztę białek i też delikatnie mieszamy.
4. Masę na ciasto dzielimy na 2 równe części, nakładamy pierwszą część ciasta do formy i pieczemy 25-30 minut w nagrzanym piekarniku a następnie studzimy. To samo robimy z drugą częścią masy na ciasto.
5. Robimy krem: W misce średnie wielkości umieszczamy kremowy ser oraz masło i miksujemy aż do uzyskania jednolitej masy, dodajemy aromatu waniliowego i dalej miksujemy, dodajemy cukier puder i też miksujemy do momentu w którym całość będzie jednolitą masą.
6. Składamy tort: na talerzu lub paterze układamy jeden z blatów ciasta, smarujemy go dżemem jagodowym następnie smarujemy go 1/4 kremu i układamy na nim 125g borówek , na to nakładamy kolejny blat który również smarujemy kremem, kremem smarujemy także boki ciasta. Na wierzchu ciasta układamy resztę borówek.

Smacznego !

A tu zdjęcie przekroju ciasta, co prawda z telefonu ale widać o co chodzi ;)


PS.

Ach ! Kompletnie bym zapomniała ! Do tego wypieku doskonale pasuje piosenka pod identyczną nazwą jak ciasto "Blue Velvet". Uwielbiam ją ;) Taka oldschoolowo - optymistyczna. Jeśli ktoś nie zna zachęcam do przesłuchania.



środa, 28 kwietnia 2010

Blondie z masłem orzechowym i białą czekoladą - balsam dla duszy

Jako, że ostatnio żyję w lekkim niedoczasie ( patrz - wykańczanie pracy licencjackiej, i wypełnianie PIT-a na ostatnią chwilę), najlepszym ciastem na tu i teraz byłoby coś kojącego zmysły, prawdziwy balsam dla duszy, pozwalający na chwilę zapomnienia. Takie jest blondie z masłem orzechowym. Poza tym, zrobiłam ostatnio brownie, więc dla równowagi powinno pojawić się blondie ;) A mój sposób na prawdziwe odstresowanie jest taki :
1. Robimy brownie z tego przepisu oraz blondie z poniższego przepisu
2. Kroimy sobie po kawałeczku obu ciast
3. Siadamy na wygodnej kanapie, wygodny fotelu przy oknie wychodzącym na najładniejszy widok z naszego mieszkania/domu
4.Włączamy sobie "Brunetki, Blondynki" Jana Kiepury(link poniżej) - no bo przecież mamy na talerzu i jedną i drugą- i zajadamy się !





Blondie z masłem orzechowym i białą czekoladą
(pomysł na przepis jest stąd, mocno przerobiłam proporcje)

Składniki na blachę 30x30cm:

156g masła
połowa słoika masła orzechowego z kawałkami orzechów, lekko solonego
200g brązowego cukru
4 jajka
2 łyżeczki aromatu waniliowego
228g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
100g białej czekolady - drobno posiekanej

Nastawiamy piekarnik do 180 stopni, blachę wykładamy papierem do pieczenia. Rozpuszczamy masło w mikrofali lub w małym garnku, wyjmujemy z mikrofali/zdejmujemy z ognia i dodajemy do niego masło orzechowe oraz cukier, mieszamy i pozwalamy ostygnąć przez kilka minut. Dodajemy jajka i aromat waniliowy i miksujemy. Następnie dodajemy po trochu mąki i proszku do pieczenia, ciągle miksując. Na koniec dodajemy czekoladę i mieszamy łyżką. Wylewamy masę do formy, pieczemy w rozgrzanym piekarniku 20-25 minut(ciasto pachnie cudownie podczas pieczenia :). Wyjmujemy z piekarnika i studzimy. Przed podaniem kroimy na kwadraty. W ramach totalnej rozpusty można je jeszcze dodatkowo posmarować masłem orzechowym przez zjedzeniem.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Beer Brownie, po naszemu Brownie z piwem słodowym

Lubię przepisy niestandardowe, łączące w sobie składniki, które teoretycznie nie koniecznie do siebie pasują, często razem tworzą całość lepszą niż można by się tego spodziewać. Brownie z piwem - mimo całej szklanki tego napoju, ciasto wogóle nie jest piwne w smaku, ale za to dzięki temu dodatkowymi jest dużo bardziej wyraziste, głębokie niż zwykłe brownie - takie hmm "męskie", oraz mniej wilgotne (ale chyba wynika to z większego rozmiaru blachy niż w przepisie).

Brownie z piwem słodowym

(pomysł na przepis jest stąd)


Składniki (na blachę o wymiarach 23x33 cm) :

100g gorzkiej czekolady
2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
8 łyżeczek masła
4 jajka, 0 temperaturze pokojowej
1 szklanka brązowego cukru
0,5 szklanki cukru
1/4 szklanki naturalnego kakao
1/4 łyżeczki zmielonego czarnego pieprzu
1 łyżeczka cynamonu
1 szklanka mąki
1 łyżeczki esencji waniliowej
1 szklanka piwa słodowego (czyli na przykład Karmi) - nie zimnego
1 szklanka orzechów włoskich, drobno zmielonych

Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Do niedużej miski przesiewamy mąkę, przyprawy i kakao. W średniej misce umieszczamy masło, czekoladę i kawę rozpuszczalną, podgrzewamy w mikrofali lub w kąpieli wodnej aż do rozpuszczenia czekolady i masła, następnie mieszamy składniki żeby się połączyły i dodajemy do nich piwo, całość mieszamy. W dużej misce ubijamy jajka z cukrem aż będą gęste i błyszczące, kontynuując miksowanie dodajemy po trochu suchych(mąka, przyprawy, kakao) i mokrych składników(czekolada, masło, kawa, piwo), na koniec dodajemy wanilię - do momentu aż składniki się połączą - nie należy przesadzać z miksowaniem. Teraz tak - albo można wylać całość ciasta na wyłożoną papierem blachę i następnie wysypać na nie orzechy, albo można wmieszać orzechy do masy i dopiero potem wylać na blachę - co kto woli ;) Pieczemy 30-35 minut, wyjmujemy z piekarnika, studzimy i wcinamy. Ciasto bardzo dobrze smakuje popijane kawą :)

niedziela, 25 kwietnia 2010

Lekcja ciasteczkowego potwora - jak należy jeść ciastka ?

M. znalazł genialny i przezabawny filmik, w którym Ciasteczkowy Potwór ze znanej wszystkim Ulicy Sezamkowej opowiada jak należy jeść ciasteczka. Poprostu nie mogłam go tu nie umieścić ;)

Miłego oglądania !




sobota, 24 kwietnia 2010

Rozpływające się w ustach czekoladowe cupcakes, i zabawa w dekoracje

W związku z faktem, iż mój Brat Młodszy wczoraj wybywał na dłużej z Polski i przez kilka najbliższych miesięcy będzie przebywał "za granico", postanowiłam jakoś osłodzić mu (i sobie) wyjazd. Nie musiałam się specjalnie wysilać, żeby domyślić się czegóżto brat mój by sobie życzył - dziwnym trafem, za każdym razem jak przeglądał przepisy, zostawiał je otwarte na tej samej stronie ;) Kiedy już zrobiłam babeczki i miałam zabrać się do rozsmarowywania na nich polewy, stwierdziłam, że mogłabym w końcu zrobić użytek z mini - ustrojstwa do dekoracji, które leżało sobie w szufladzie i co jakiś czas kusiło mnie żeby go użyć, ale jakoś tak wyszło, że jeszcze nigdy wcześniej tego nie zrobiłam. Efekty mojej pracy w roli (bardzo)początkującego dekoratora można obejrzeć na zdjęciu ;) Polewa bardzo ładnie zastyga więc zachęcam do wykorzytania jej w jakiś ciekawy sposób.
Tak więc, mam przyjemność zaprezentować piekielnie przepyszne chocolate cupcakes z chocolate icing.

Rozpływające się w ustach czekoladowe cupcakes


Składniki na ok 24 cupcakes :

40g naturalnego kakao
ok 5-6 łyżek wrzącej wody
3 jajka
175g masła
175g cukru pudru
115g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
szczypta soli

Polewa:

30g naturalnego kakao
60g masła
4 łyżki mleka
250g cukru pudru

1. Natłuszczamy lub wykładamy paplitkami formę na 24 cupcakes lub na 24 muffiny - lub jedną na 12 muffinów, której użyjemy 2 razy. Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni.
2. Robimy masę na cupcakes : Do dużej miski wsypujemy kakao, wlewamy wrzącą wodę i miksujemy mikserem aż uzyskamy jednolitą czekoladową pastę. Dodajemy masło, całość miksujemy na gładką masę. Następnie dodajemy resztę składników ciasta i miksujemy aż składniki się połączą.
3. Rozdzielamy masę równo pomiędzy 24 wgłębienia ( jeśli używamy formy do muffinków to napełniamy je tylko do połowy - ok 2 łyżeczki masy na wgłębienie). Pieczemy 10 minut w nagrzanym piekarniku, aż będą ładnie wyrośnięte. Studzimy.
4. Robimy polewę : Masło rozpuszczamy np. w mikrofali, wlewamy do miski, dodajemy kakao i miksujemy, wlewamy mleko i dalej miksujemy aż całość będzie jednolita. Następnie miksujemy i jednocześnie dodajemy po trochu cukier puder (dodawałam w ok. 5 partiach), do uzyskania gładkiej masy. Rozprowadzamy polewę na uprzednio wystudzonych cupcakes i czekamy chwilę aż zastygnie przed podaniem.

czwartek, 22 kwietnia 2010

Ciasto marchewkowo - bananowe, lekko orzechowe

To ciasto podpowiedziała mi chyba moja podświadomość, bo co innego można powiedzieć, jeśli ciasto mi się konkretnie dosłownie przyśniło. Cóż innego było czynić jak nie odszukać przepis na wyśniony wypiek ;) Ciekawiło mnie, czy będzie przypominać w smaku tort, który kiedyś robiłam dla mojej babci a który miał biszkopt zrobiony również z marchewki ale zamiast bananów miał pomarańcze - wyszło na to, że i jedno i drugie ciasto jest cudowne w smaku, ale nie są do siebie zbyt podobne. Dzisiejsze ciasto jest moim osobistym faworytem, w dodatku dziecinnie proste w zrobieniu ;) Polecam !

Ciasto marchewkowo - bananowe, lekko orzechowe

(przepis Mary Berry, z moimi zmianami)



Składniki na ciasto

(na formę o średnicy 20 cm)

225g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
130g brązowego cukru
100g marchewki, obranej i startej na tarce
50g orzechow wloskich, pokrojonych na niewielkie kawałki
2 dojrzałe banany, każdy pokrojony na ok 5 części
2 jajka
150ml oleju

Formę wykładamy papierem do pieczenia. Do dużej miski wbijamy jajka i ucieramy z cukrem aż będą puszyste, następnie wlałać olej, wsypać orzechy oraz mąkę i proszek do pieczenia i krótko zmiksować. Na koniec dodajemy banany, które lekko rozgniatamy - tak, żeby zostały z nich małe cząsteczki. Masę przelewamy do wcześniej przygotowanej formy i pieczemy ok 50 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Ciasto powinno ładnie urosnąć i nabrać lekko brązowego koloru. Po wyciągnięciu z pieca powinno chwilę ostygnąć zanim wyjmiemy je z formy.


Następnie robimy kremową masę , którą pokryjemy wierzch ciasta -

Składniki:
250g kremowego sera (np mascarpone lub philadelphia )
4 łyżeczek płynnego miodu
1 łyżeczka cukru waniliowego
1 łyżeczka mielonego kardamonu lub cynamonu
sok wycisnięty z połówki cytryny

Wszystkie składniki kremu umieszczamy w misce i miksujemy mikserem aż utworzą jednolitą masę, którą następnie smarujemy ciasto po wystudzeniu. Całość można jeszcze udekorować np. orzechami włoskimi :) Przed podaniem należy chwilę odczekać aż krem zastygnie.

wtorek, 20 kwietnia 2010

Absolutny hit czyli zupa czosnkowa z bryndzą

Jako, że ostatnio pojawiało się tu sporo słodkich rzeczy dla równowagi dziś będzie przepis na coś na słono. Tym czymś będzie zupa (jako, że ostatnio stałam się zupolubna), która jak wynika z tytułu, jest w moim domu rodzinnym totalnym hitem. Oznacza to, że jeśli akurat zbierze się rodzina w komplecie + dodatki ( z tym, że przez termin "zestaw rodzinny z przyległościami" rozumiany jest zbiór osób sięgający od 5 do "BardzoDużaLiczba" w porywach ), i w menu figuruje zupa czosnkowa, to po ostatni jej talerz urządzane są niemal wyścigi do kuchni. No. Zrobiłam chyba wystarczającą reklamę a teraz zapraszam po przepis ;)

Zupa czosnkowa z bryndzą i chrupiącymi grzankami

(przepis wzięty z dodatku o kuchni do Gazety Wyborczej, delikatnie przeze mnie zmodyfikowany)


Składniki :
Na zupę
6 ząbków czosnku
1 średnia cebula
1 litr maślanki
1 łyżka mąki
250 gram bryndzy
szczypta soli

W dużym garnku zagotować pół litra wody. Czosnek obrać i wycisnąć przez praskę do małej miski, rozetrzeć widelcem z solą, cebulę drobno posiekać i wrzucić razem z czosnkiem do wrzątku. Gotować pod przykryciem około 10 minut. Mąkę i śmietanę wrzucić do miski i zmiksować ze sobą krótko aż się połączą, dodać do nich ok. łyżki wrzątku, wymieszać dokładnie i wlać do wrzątku z czosnkiem i cebulą. Całość zagotować i po minucie zdjąć z ognia, odstawić do ostygnięcia na ok 10 minut. W międzyczasie zmiksować maślankę z bryndzą w dużej misce(miksowana maślanka dość chlapie więc najlepiej wziąć miskę z wysokimi brzegami ;) aż powstanie gładki sos. Za pomocą ręcznego blendera lub malaksera zmiksować dokładnie wywar z czosnku i cebuli a następnie wlać do niego sos z bryndzy i maślanki. Całość podrzewać przez chwilę ale nie gotować bo inaczej maślanka się zwarzy i zupa będzie niesmaczna.
Na grzanki
ok 4 kromki chleba
3-4 łyżki oliwy z oliwek z bazylią

Kromki pokroić najpierw w paski a potem w kostkę. Na blasze do pieczenia rozłożyć folię aluminiową i wylać na nią oliwę z oliwek. Wysypać pokrojony chleb na oliwę i dokładnie obtoczyć w oliwie ze wszystkich stron. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni i piec ok 10 minut lub do momentu aż grzanki będą miały ładny lekko brązowy kolor - trzeba uważać żeby ich nie spalić.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Cytrynowe muffiny z truskawkami, wiśniami i jagodami

Strasznie dawno nie robiłam żadnych muffinów. Ale ponieważ znalazłam ostatnio kilka bardzo obiecujących przepisów, postanowiłam zacząć wreszcie je wypróbowywać. Dzisiejsze muffiny są takimi raczej nie standardowymi muffinami - są niewielkie i dość wilgotne. Przepysznie kwaskowato-owocowe w smaku. Takie dziewczęco - wiosenne ;)

Cytrynowe muffiny z truskawkami, wiśniami i jagodami

(pomysł na przepis jest stąd + moje zmiany)



Składniki na 12 muffinów:

180 g jogurtu truskawkowego ze zbożami ( ale równie dobrze może być o innym smaku)
3 łyżki jogurtu naturalnego
4 łyżki oleju ( byle nie oliwy z oliwek !)
sok i skórka starta z połówki dużej cytryny
2 białka
1 1/3 szlanki mąki
3/5 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
1 szklanka mrożonych owoców(nie rozmrożonych) - użyłam mieszanki wiśni, truskawek i jagód

1. Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni, formę do muffinów wykładami papilotkami
2. W średniej misce miksujemy jogurty, sok z cytryny oraz białka. W dużej misce mieszamy razem mąkę, cukier, proszek do pieczenia sól oraz skórkę startą z cytryny. Mokre składniki wlewamy do suchych i chwilkę mieszamy łyżką do momentu aż składniki się połączą. Dodajemy mrożone owoce i lekko mieszamy całość. Nakładamy masę łyżką do wcześniej przygotowanej formy na muffinki.
3. Pieczemy ok 15-17 minut w nagrzanym piekarniku, aż muffinki zrobią się lekko brązowe. Studzimy i zajadamy :)


piątek, 16 kwietnia 2010

Kwintesencja czekoladowości. I mały eksperyment, (nie)zamierzony

Miałam ostatnio chęć na czekoladę. Duuużo czekolady. Najlepiej czekoladę w czekoladzie posmarowaną czekoladą. Znalazłam przepis, który perfekcyjnie zaspokoił moją zachciankę. Można powiedzieć, że przepis składa się z samych zalet - a) jest czekoladowy b)jest super-szybki (zarówno ciasto jak i masę kremową robi się w ten sposób, że wszystkie składniki wrzuca się do miski i miksuje - chyba nie ma prostszej receptury ;) c)czekoladowa masa, którą ciasto jest posmarowane, ma taką konsystencję, że nie spływa z ciasta pod wypływem ciepła więc ciasto nie musi stać w lodówce d) nie da się go popsuć.
No właśnie, czemu nie da się popsuć ? Mianowicie :
Przy okazji pieczenia spodów do ciasta doszło przypadkiem do małego eksperymentu - po tym jak wsadziłam pierwszą część ciasta do piekarnika, zorientowałam się, że zupełnie zapomniałam o tym, aby dodać do niej masło. Na początku przeraziłam się, że ciasto mi nie wyjdzie a potem stwierdziłam, że jednak użyję zarówno spodu upieczonego bez masła jak i spodu upieczonego z masłem ( bo po tym jak doznałam oświecenia co do braku masła w pierwszym spodzie, do drugiej części surowej masy dodałam połowę przeznaczonego na ciasto masła). Powiem tak - oba spody wyszły super, chyba nawet ten bez masła bardziej mi smakował. Różnica była taka, że część bez masła była bardziej wilgotna i zbita, intensywniej czekoladowa, a część z masłem była bardziej puszysta, mniej czekoladowa w smaku. Do wyboru, do koloru - jeśli ktoś ma chęć, można upiec ciasto bez masła i nic się nie stanie, a ciacho będzie bardziej "dietetyczne";)


Old - fashioned chocolate cake


(przepis jest Nigelli, polska wersja jest stąd + moje zmiany)




Składniki na ciasto:
200 g mąki
200 g cukru pudru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
½ łyżeczki sody oczyszczonej
40 g kakao dobrej jakości
175 g miękkiego masła ( opcjonalnie, zależy którą wersję spodu wolimy, powyżej opis jaka jest różnica między tym z masłem a tym bez masła)
2 duże jajka
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
150 ml kwaśnej śmietany( u mnie 18%)

Wszystkie składniki ciasta należy umieścić w jednym naczyniu i zmiksować mikserem na gładką, gęstą masę. Masa jest bardzo, bardzo gęsta, dlatego tak ważne jest dokładne usunięcie wszystkich grudek. Powstałe ciasto podzielić na 2 części. Jeśli posiadamy 2 tortownice o średnicy 20 cm, to wyłożyć je papierem, do każdej nałożyć połowę masy i piec około 25 - 30 minut w temperaturze 180ºC, do tzw. suchego patyczka(czyli ciasto jest gotowe jeśli po wbiciu w nie drewnianego patyczka(np. wykałaczki) wykałaczka nie ma poprzyklejanych grudek ciasta i jest sucha). Jeśli nie posiadamy - jak ja - druga część ciasta spokojnie czeka, aż upieczemy pierwszą. Ciasto podczas pieczenia popęka, absolutnie się tym nie martwić, to normalne, masa wyrówna wszystkie niedoskonałości.

Składniki na masę kremową:
75 g miękkiego masła
175 g dobrej jakości gorzkiej czekolady
100 g lub 50g cukru pudru ( w przepisie podane jest 300 g ale jak dla mnie to gruba przesada, 100g lub 50g w zupełności wystarczy - moim zdaniem trzeba najpierw dodać 50g i sprawdzić, czy taka ilość cukru nam odpowiada a w przypadku gdy stwierdzimy, że wolelibyśmy słodszy krem dodać jeszcze 50g - ja użyłam 100g)
1 łyżka golden syrup (golden syrup jest do kupienia np w Marks and Spencer w tych sklepach, które mają również dział z jedzeniem, ale można go zastąpić płynnym miodem)
125 ml kwaśnej śmietany ( u mnie 18%)
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

Czekoladę wraz z masłem rozpuścić w kąpieli wodnej lub w mikrofali. Ostudzić. Dodać golden syrup/miód, kwaśną śmietanę i wanilię. Do osobnego naczynia przesiać cukier puder, by usunąć grudki. Wszystko razem połączyć, najlepiej mikserem, masa powinna być idealnie gładka! Jeśli będziecie uważać, że masa jest zbyt gęsta, można dodać łyżeczkę wrzącej wody: masa powinna być na tyle rzadka, by dać się dobrze rozprowadzić po cieście i na tyle gęsta, by z niego nie spływać.

Upieczone ciasto wystudzić. Jedną część ułożyć na talerzu/tortownicy, na nią rozsmarować 1/3 masy (zostawiając po 2 cm od brzegu, by masa nie wypłynęła, po nałożeniu drugiej części ciasta), przykryć drugim krążkiem. Na górze rozsmarować kolejną 1/3 masy, a boki pokryć pozostałą 1/3.

środa, 14 kwietnia 2010

Ciasto z wiśniami i migdałami

Kiedy zrobiłam to ciasto po raz pierwszy stwierdziłam, że bardzo ładnie się prezentuje - w otoczce z kruchego ciasta, z puszystym bezowym przykryciem. Dlatego też od razu zrobiłam zdjęcie telefonem i z zamiarem pochwalenia się swoim wypiekiem posłałam co bardziej łakomczuchowatym członkom swojej rodziny. Skutek tego był taki, że wszystkie zwrotne smsy zawierały mniej więcej taką samą treść - zostało mi przykazane zrobić identyczne ciasto następnego dnia, podczas którego odbywała się familijna impreza. Wszystkim ciasto bardzo smakowało, polecam :)

Ciasto z wiśniami i migdałami

(przepis cytuję za stroną + moje komentarze)



Składniki

(na formę o średnicy 20 cm)

Ciasto:
300 gram mąki
200 gram masła
2 łyżki bułki tartej
100 gram cukru pudru
2 żółtka
łyżeczka proszku do pieczenia
łyżeczka cukru waniliowego

Nadzienie:
szklanka wiśni (świeżych lub z zalewy, ale mogą też być rozmrożone wiśnie, z których trzeba odlać sok przed użyciem) - można wziąć trochę więcej wiśni niż szklanka (ja użyłam około 1,5 szklanki, ale należy wtedy trochę zwiekszyć ilosć mąki ziemniaczanej, do ok. 3 łyżek)
3 białka
50 gram cukru pudru do białek
2 łyżki mąki ziemniaczanej
50 gram mielonych migdałów - można dać trochę więcej migdałów, albo dodatkowo orzechów włoskich lub pekan

1.Mąkę, proszek do pieczenia, cukier waniliowy i cukier puder przekładamy do jednego naczynia. Dodajemy masło i żółtka i zagniatamy ciasto. Wstawiamy do lodówki na około godzinę.
2.Okrągłą formę natłuszczamy. Schłodzone ciasto rozwałkowujemy i wykładamy nim dno oraz boki tortownicy, lub jeśli nie chce nam się wałkować odrywamy po kawałku ciasto i wyklejamy nim formę. Środek ciasta posypujemy bułką tartą i wstawiamy do lodówki na kilka minut.
3.Z białek ubijamy pianę, dodajemy cukier puder. Wiśnie mieszamy z mąką ziemniaczaną i delikatnie przekładamy do połowy ubitej piany. Dosypujemy mielone migdały. Masę przekładamy do tortownicy.
4.Na wierzch wykładamy pozostałą pianę i wstawiamy do piekarnika na godzinę, pieczemy w 160ºC. Po 40 minutach pieczenia nakrywamy ciasto folią aluminiową, aby wierzch nie był za bardzo przypieczony i pieczemy kolejne 20 minut. Upieczone ciasto można posypać cukrem pudrem.
5. Uwaga ! - zanim wyjmiemy ciasto z formy powinno ono ostygnąć - bo jeśli zaczniemy rozpinać formę do ciasta zanim wystygnie możemy popsuć boki z kruchego ciasta. Najlepiej po wystygnięciu ciasto oddzielić od formy ostrym nożem bez ząbków a potem dopiero rozpiąć.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Pierwszorzędna zupa z zielonego groszku, z miętową nutą

Zachęcona fantastycznym sukcesem swojej pierwszej zupy, pomarańczowo-marchewkowej, postanowiłam nie poprzestawać na jednym sukcesie(i przy okazji sprawdzić, czy nie jest on aby jedynie "szczęściem początkującego") - na swoje kolejne zupne wyzwanie wybrałam bardziej klasyczne pierwsze danie - zupę z zielonego groszku z miętą. Ku mojej radości okazała się być równie przepyszna co jej poprzedniczka - nawet zagorzali miłośnicy mięsa twierdzący iż jakoby danie obiadowe bez mięsa nie jest obiadem zupę wcinali aż im się przysłowiowe uszy trzęsły.

Zupa z zielonego groszku, z miętową nutą

(inspirację stanowił przepis z książki Mary Berry "Complete Cookbook")


Składniki na 4-6 osób

30g masła
1 duża cebula, obrana i drobno pokrojona
1 łyżka mąki
500g mrożonego groszku
1,25 litra bulionu z warzyw lub z kurczaka
1 łyżka brązowego cukru
garść liści mięty, drobno posiekanych + kilka listków do przybrania

1.Masło rozpuszczamy w dużym garnku. Dodajemy cebulę i lekko podsmażamy mieszając przez 10 minut - tak, żeby cebula była miękka ale nie żeby się przysmażyła.
2.Posypujemy podsmażoną cebulę w garnku mąką i mieszamy podsmażając kolejne 1-2 minuty, następnie wsypujemy mrożony groszek, cukier oraz liście mięty i wszystko zalewam bulionem.
3.Całość należy zagotować, przykryć, zmniejszyć odrobinę ogień i gotować przez 5 minut aż groszek będzie miękki(nie gotować dłużej niż 5 minut bo groszek straci swój ładny zielony kolor)
4.Po tym czasie miksujemy dokładnie zupę za pomocą na przykład ręcznego blendera, jeśli po zmiksowaniu mimo wszystko zupa nie będzie całkowicie gładka można ją jeszcze przetrzeć przez sito.
5. Zupę podajemy z grzankami, talerze przybierami liścmi mięty pokrojonymi w cienkie paski.

sobota, 10 kwietnia 2010

Kurczak otulony panierką z pestek dyni i migdałów

To ciekawe, ale wszelkiego rodzaju pestki i orzechy mają tę właściwość, że po uprażeniu/podsmażeniu nabierają zupełnie nowych walorów smakowych. I tworzą świetne połączenie z soczystym kurczakiem, do tego jeszcze warzywna sałatka i voilà, mamy idealny, lekki weekendowy obiad :)


Kurczak otulony panierką z pestek dyni i migdałów




Składniki na 4 głodne osoby


4 filety z kurczaka, umyte i oczyszczone
200 gram posiekanych pestek dyni
100 gram migdałów
4 łyżki bułki tartej
5 łyżek mąki
3 jajka
sól, pieprz
2 łyżki masła


Posiekane pestki dyni i migdały uprażyć na patelni bez tłuszczu, następnie wymieszać z bułką tartą . Filety z kurczaka pokroić na średniej wielkości kawałki, osuszyć papierowym ręcznikiem. Roztopić masło na patelni. Mięso posolić i doprawić pieprzem, obtoczyć w mące, następnie zanurzyć w roztrzepanych jajkach a potem obtoczyć w bułce tartej wymieszanej z pestkami i orzechami. Usmażyć kurczaka na rozgrzanym maśle, ok 3-4 minut z każdej strony. Podawać z dowolną, ulubioną sałatką :)



czwartek, 8 kwietnia 2010

Chrupiące serca z płatków owsianych i migdałów

Ciekawiło mnie czy z płatków owsianych da się zrobić coś więcej niż pyszne śniadanie. Może nadają się też na ciastka ? Znalazłam przepis, który mniej więcej odpowiadał moim oczekiwaniom(z książki "Ciasta i torty" Annette Wolter), odpowiednio przerobiłam dostosowując do swoich upodobań i wyszły mi cudownie pachnące (nie znam innych ciastek, może oprócz pierniczków, które roztaczałyby tak fantastyczny zapach) chrrrupiące i nie przesadnie słodkie ciasteczka, doskonałe w połączeniu ze szklanką mleka :)

Chrupiące serca z płatków owsianych i migdałów



Składniki na ok. 24 serca średniej wielkości

Na ciasto:
200g miękkich płatków owsianych ( na przykład typu "błyskawiczne")
300g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
50g zmielonych migdałów
150g drobnego cukru
4 łyżeczki kakao
1 jajo i 1 żółtko
100g syropu klonowego
150g masła
1 łyżeczka kardamonu

Na nadzienie:
100g miękkich płatków owsianych ( na przykład typu "błyskawiczne")
3 jajka - rozdzielone na białka i żółtka
szczypta soli
50g drobnego cukru
2 łyżeczki cukru waniliowego
150g zmielonych migdałów
50g pełnoziarnistych płatków owsianych ( na przykład typu "górskie")

Dodatkowo - gotowe polewy z ciemnej i białej czekolady

1.Zrobić ciasto : Płatki owsiane wymieszać z mąką, proszkiem do pieczenia, migdałami, cukrem, kakao, następnie dodać jajko i żółtko, syrop i pokrojone drobno masło i zagnieść ciasto. Ciasto nie powinno się zbytnio kleić do rąk, jeśli tak się dzieje można dodać trochę więcej mąki.
2.Zrobić nadzienie : roztopić łyżkę masła na patelni, wsypać pełnoziarniste płatki owsiane i uprażyć na jasnobrązowy kolor. Białka ubić na sztywno ze szczyptą soli, żółtka utrzeć z drobnym cukrem i cukrem waniliowym. Wymieszać żółka z uprażonymi płatkami, miękkimi płatkami oraz migdałami, do masy dodawać po trochu ubitej piany z białek i mieszać łyżką - delikatnie !
3. Piekarnik nagrzać do 180 stopni. Blachę do pieczenia wyłożyć papierem do pieczenia. Wysypać mąką stolnicę i rozwałkować ciasto na grubość ok 5mm. Wykrawać średniej wielkości serca. Następnie ułożyć je na papierze, nałożyć ok 2 łyżeczki nadzienia na środek każdego serca, lekko spłaszczyć, wykroić drugą partię serc do przykrycia pierwszej partii i przkrywamy nimi serca z nadzieniem, pieczemy ok 20 minut.
4. Ostudzone ciasteczka oblać polewami z czekolady. Ciasteczka przechowywać w szczelnym pojemniku.

wtorek, 6 kwietnia 2010

Moja pierwsza. Zupa-krem pomarańczowo-marchewkowa

Więc powiem tak, jak żyję nigdy żadnej zupy własnoręcznie nie zrobiłam (aż do dnia dzisiejszego) ani też nie przyczyniłam się pomagając do zrobienia ani jednej z nich. Nie wiem z czego to wynikało, chyba po prostu zupy wydawały mi się nie wiedzieć czemu nudne w przygotowywaniu. Ale nadszedł kilka dni temu taki dzień, kiedy otrzymałam w prezencie książkę Mary Berry "Complete Cookbook" -wygląda toto o tak ( której wersja polska, wydana ok. 15 lat temu, jest (tak swoją drogą) podstawą kuchni w moim domu rodzinnym). Pierwszą rzeczą, na którą padł mój wzrok była ONA - zupa. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu postanowiłam ją zrobić. Może dlatego, że łączy w sobie zarówno warzywo, jak i owoc, może dlatego, że jest zupą-krem, które ponad wszystkie inne zupy uwielbiam. I szczerze uważam, że była to jedna z moich najlepszych decyzji kulinarnych. Zupa przerosła moje wszelkie oczekiwania, jest ...no nie wiem, genialna :)


Zupa-krem pomarańczowo-marchewkowa



Składniki ( na około 6-8 osób)

30 gram masła
1 cebula, obrana i drobno pokrojona
1kg marchewek, umytych, obranych i bardzo drobno posiekanych ( najpierw pokroiłam marchewki w plasterki, a potem w paski - wtedy łatwiej jest zmiksować zupę)
1,5 litra bulionu warzywnego (użyłam kostek bulionowych)
skórka starta z 1 pomarańczy
300 ml soku pomarańczowego, najlepiej świeżo wyciskanego ale może być z kartonu
kremowa śmietanka, wedle uznania - jeśli ktoś lubi bardziej delikatne zupy
2 łyżki likieru amaretto

1. Masło rozpuszczamy w dużym garnku. Dodajemy cebulę i lekko podsmażamy mieszając przez kilka minut - tak, żeby cebula była miękka ale nie żeby się przysmażyła ! Następnie dodajemy marchewkę, mieszamy, garnek zakrywamy i całość dusimy w garnku ok 10 minut, mieszając od czasu do czasu.
2. Do garnka z cebulą i marchewką wlewamy bulion warzywny. Doprowadzamy do wrzenia, zakrywamy garnek i całość gotujemy ok 35-40 minut do momentu aż marchewka będzie miękka.
3. Zdejmujemy garnek z ognia. Miksujemy dokładnie zawartość garnka aż powstanie jednolita masa- ja zrobiłam to przy użyciu ręcznego blendera, jeśli ktoś ma malakser to można przelać zupę do niego i przy jego użyciu zmiksować. Garnek wstawiamy z powrotem na ogień, lekko podgrzewamy, dodajemy skórkę i sok z pomarańczy oraz likier amaretto. I gotowe :) Jeśli ktoś ma chęć można doprawić zupę solą i pieprzem - ja tego nie robiłam bo sama w sobie tak mi smakowała, że stwierdziłam iż nic nie trzeba do niej dodawać. Do swojego talerza z zupą dodałam za to małą łyżkę śmietanki do zup, aby była trochę delikatniejsza w smaku.

P.S. Właśnie jem drugą dokładkę ;)

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Mazurek cygański mojej babci

Przede wszystkim jest to wypiek bardzo, bardzo wyjątkowy. Wynika to z kilku powodów.

Po pierwsze : wiadomo, mazurek to ciasto świąteczne i robi się je raz do roku (chociaż nie miałabym nic przeciwko temu żeby pojawiał się częściej na stole ;).
Po drugie : tradycyjnie u mnie w rodzinie jest on przyrządzany tylko i wyłącznie przez mojego tatę i moich braci oraz mnie - moja mama nie jest wtedy nawet obecna w domu, i zapewne w przyszłości też będzie tak, że mazurek ten będzie przygotowywany przez li tylko panów domu oraz latorośle.
Po trzecie : ponieważ ciasto to jest robione przez nas zawsze w ilościach niemal hurtowych wymaga zaangażowania wielu osób ( w naszym wypadku 4) przez co jest bardzo "rodzinne" - wszyscy siedzą w kuchni i przy okazji krojenia/mieszania/ubijania/itd. plotkują sobie radośnie ;)
Po czwarte : Aż do dnia dzisiejszego nie istniał w pełni spisany przepis na nasz mazurek cygański. Istnieje jedynie kartka formatu A4 z podanymi ilościami składników, jednakże ponieważ na jednej kartce jest zapisanych co najmniej kilka różnych wariantów tego samego przepisu, i dodatkowo warianty te są spisane w różny sposób - pionowo, lub poziomo, do góry nogami, na ukos itd. więc tak naprawdę bardziej przypomina to gąszcz wyrazów niż jakikolwiek przepis. Fakt ten rokrocznie powoduje, że mazurek co roku wychodzi trochę inny bo przeważnie zawsze interpretujemy przepis trochę inaczej. No więc ku potomności, której być może nie będzie się chciało odcyfrowywać zabazgranej kartki, spisałam przepis i tu zamieszczam.


Mazurek cygański mojej babci




Składniki na łącznie : 1 dużą blachę, i 2 średniej wielkości

(większość składników podana jest w szklankach, chodzi o szklanki o pojemności 250 ml)

1 opakowanie wafli
10 jajek – oddzielnie żółtka i białka
2 szklanki cukru + 1 łyżka
2 szklanki mąki
2 szklanki rodzynek
2 szklanki suszonych moreli
2 szklanki suszonych śliwek
2 szklanki obranych migdałów
2 szklanki suszonych fig
100 gram skórki pomarańczowej
( generalnie rzecz biorąc jeśli ktoś nie lubi np. rodzynek i fig to można zamiast nich dać identyczną ilość na przykład daktyli i orzechów włoskich, wszelkie bakalie są dozwolone)

1.Wszystkie bakalie oprócz migdałów parzymy wrzątkiem i odcedzamy w sitku, następnie kroimy bardzo drobno ( chyba, że rodzynki są małe wtedy ich nie kroimy), następnie wrzucamy do największej miski jaką posiadamy, migdały siekamy na małe kawałki i dorzucamy do reszty bakalii.
2.Do miski z bakaliami dodajemy mąkę i całość energicznie mieszamy dłońmi tak, żeby bakalie były dobrze obtoczone w mące. Żółtka ucieramy z cukrem aż będą puszyste i nabiorą blado-żółtego koloru a białka ubijamy na prawie sztywno, dodajemy do nich łyżkę cukru i dalej ubijamy aż będą sztywne.
3.Masę bakaliową mieszamy dokładnie z utartymi żółtkami, następnie dodajemy pianę z białek i bardzo delikatnie (tak, żeby nie zepsuć struktury piany) mieszamy ją z pozostałą masą.
4.Blachy do ciasta wykładamy 1 warstwą wafli ( blach nie trzeba smarować tłuszczem), na wafel wylewamy masę bakaliową ( na wysokość ok. 2cm) i następnie masę przykrywamy drugą warstwą wafli.
5.Pieczemy ok. 30-45min w piekarniku nagrzanym do 170 stopni.
6.Po wyjęciu z piekarnika pozwalamy mazurkowi chwilę ostygnąć, następnie kroimy go w prostokąty i wyjmujemy z blachya następnie odwracamy go do góry dnem – dzięki temu spód mazurka trochę wyschnie. Jeżeli przypadkiem odkleiła nam się górna warstwa wafla można obciążyć mazurek czymś płaskim i dość ciężkim ( ale nie za ciężkim, nie chcemy przecież zgnieść mazurka) – wtedy wafel powinien się przykleić.

Smacznego :)

sobota, 3 kwietnia 2010

Kulki w sosie imbirowo-pomidorowo-kokosowym, indian style

Następny przepis będzie już całkiem wielkanocny, ale teraz pozwolę sobie jeszcze zaprezentować przepis na danie jednej z moich ulubionych kuchni - indyjskiej. Powód, dla którego szczególnie przypadła mi ona do gustu jest banalnie prosty, mianowicie uwielbiam, ubóstwiam wręcz gęste, aromatyczne i obficie przyprawione sosy, których kuchnia ta oferuje bogactwo niemal nieprzebrane. Kulki są fan-ta-sty-czne, palce lizać ;)

Kulki w sosie imbirowo-pomidorowo-kokosowym, indian style

(inspirowane przepisem z marcowego numeru Soli i Pieprzu)



Składniki na 4 głodne osoby

Kulki

1 ząbek czosnku
1 kg mielonego mięsa
2 jaja
1/4 łyżeczki kolendry w proszku
sól

Sos imbirowo-pomidorowo-kokosowy

kawałek imbiru o długości ok 2 cm
3 ząbki czosnku
1 cebula
2 łyżki oleju
1,5 łyżeczki kolendry w proszku
2 łyżeczki kminu rzymskiego mielonego
1 łyżeczki papryki w proszku
1 łyżeczka mieszanki przypraw garam masala
500 ml przecieru pomidorowego
400 ml mleczka kokosowego z puszki ( przed użyciem wstrząsnąć !)

do podania : ryż basmati

1. Robimy kulki : Mięso wkładamy do dużej miski. Czosnek obieramy i przeciskamy przez praskę do mięsa. Następnie do mięsa wbijamy jaja i przyprawiamy kolendrą i solą. Całość mieszamy np. rękoma i formujemy małe kulki wielkości orzecha włoskiego.
2. Robimy sos : Imbir i czosnek obieramy i kroimy na drobne kawałki. Cebulę bieramy i drobno siekamy. W dużym garnku rozgrzewamy olej i dodajemy cebulę, podsmażamy na złoty kolor. Dodajemy imbir i czosnek, kolendrę, kmin rzymski, garam masala oraz przecier pomidorowy. Całość smażymy około 3-4 minut, następnie wlewamy mleczko kokosowe i doprowadzamy do wrzenia. Do sosu wkładamy kulki mięsne i gotujemy na małym ogniu ok 15-20 minut. Kulki w sosie wykładamy na półmisku lub dużej misce, dekorujemy listkami kolendru lub bazylii, podajemy z ryżem basmati.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Wytrawne muffiny z tuńczykiem, kukurydzą i cieciorką

Oprócz bycia niereformowalną słodyczokoliczką jestem też muffinofilką. Więc generalnie rzecz biorąc uwielbiam muffiny w każdej formie, czy to słodkiej czy też słonej. Bo przecież muffiny można również robić w wersji wytrawnej ;)
Właściwie historia istnienia muffinów zaczęła się od tego, że były robione w wersji słodkiej - jako English muffins, które są pierwowzorem amerykańskich odpowiedników i w porównaniu do nich są zupełnie (!) płaskie ( tak mnie zaintrygował ten ich płaski kształt, że chyba spróbuje je zrobić przy najbliższej okazji). Ale przecież muffiny można również robić w wersji wytrawnej ;)

Tak swoją drogą, wiedzieliście, że w Anglii byli kiedyś podobno roznosiciele muffinów, którzy chodzili od drzwi do drzwi i sprzedawali świeże muffinki ? Ależ byłoby fantastycznie jakby taki zawód istniał i dziś ...

Acha, podobnież 2 dni temu był Światowy Dzień Muffinka ( przynajmniej tak twierdzi Kalendarz Świąt Nietypowych wg. Nonsensopedii) ;)

Wytrawne muffiny z tuńczykiem, kukurydzą i cieciorką

(inspirowane przepisem z tego bloga, z moimi zmianami)

Składniki na około 18 małych muffinów

Suche składniki:

2 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
2 łyżki startego sera żółtego
2 puszki tuńczyka w sosie własnym (odsączonego)
1 mała puszeczka kukurydzy (odsączonej, ok. 150 gram)
2 łyżki odsączonej cieciorki
1 łyżka świeżego posiekanego koperku
1 łyżka świeżego posiekanej bazylii
zioła do smaku, na przykład czosnek granulowany, papryka
szczypta pieprzu

Mokre składniki:

2 jajka
1 niepełna szklanka mleka
1/3 kostki rozpuszczonego masła
2 łyżki gęstej śmietany 18%

Suche składniki mieszamy w jednej misce, mokre w drugiej misce, następnie mokre składniki wlewamy do suchych i całość mieszamy np. dużą łyżką dość krótko i niezbyt dokładnie, tak żeby składniki się połączyły. Masę wlewamy do formy na muffiny wyłożonej papilotkami lub do silikonowych foremek na muffiny. Pieczemy ok 20 minut w temperatuze 180 stopni.