niedziela, 20 lutego 2011

Snickersowy sernik (czyli mój sposób na przeziębienie) ;)

Meandrując tej zimy między jednym małym-przeziębieniem, innym średnim-przeziębieniem a jeszcze innym całkiem-dużym-przeziębieniem czuję się trochę jak w wiecznym zakatarzono-zakaszlanym-bolącoGardłym letargu, z którego od czasu do czasu zdarza mi się obudzić po to tylko, żeby znów zapaść w kolejny (wiosno, gdzie jesteś ?!) - zawsze wiedziałam, że ta strefa klimatyczna to jakiś ponury żart bociana, który mnie do niej w okresie nic nieświadomego niemowlęctwa podrzucił... To jak już sobie ponarzekałam (powiem Wam, że od razu mi dzięki temu lepiej ;) Od razu przejdę do części drugiej dzisiejszego programu, mianowicie pokajania się, że tak mało ostatnio tu się pojawiam, cóż poradzić - czasu trochę brak. Nawet 1 urodziny bloga jakoś tak mimochodem niezauważone przeszły (inna sprawa, że de facto nie znam dokładnej daty pierwszego wpisu, bo nie miałam wtedy jeszcze ustawionego datowania wpisów, wieść niesie, że było to jakoś na początku lutego 2010 :P). Może kiedyś uda mi się to nadrobić i uskutecznić jakiś adekwatny do okazji wypiek. Z racji braku czasu najwięcej gotowania/pseudo-pieczenia (tak, pseudo-pieczenia: brak piekarnika i miksera zmuszał do inwencji twórczej w postaci własnej wariacji na temat tiramisu (o którym napiszę może innym razem, ale do tego potrzebne by mi były świeże truskawki a ich dostanie gdziekolwiek graniczy z cudem) działo się na ferio-urlopie w Val Thorens (ekipo wyjazdowa - jesteście boscy!) gdzie w dzień radośnie szusowaliśmy/grzaliśmy się na leżakach na stokach lub wcinaliśmy pyszne belgijskie gofry z czekoladą lub karmelem (a'propos gofrów - ma ktoś może przepis na prawdziwe belgijskie gofry??) aby wieczorem rzucić się w wir gotowania i dyskusji przy 6 butelkach (lub raczej: bukłakach) wina na tematy mniej lub bardziej wzniosłe.
A wracając na ziemię (i chąc nie chąc - do mojego przeziębienia) - jako, że i tak z racji choróbska siedzę w domu to doprowadziwszy się do stany jako takiej używalności postanowiłam na poprawę humoru machnąć jakieś naprawdę wypasione ciasto. I proszę bardzo, oto ono (a właściwie on) : snickersowy sernik z białą i mleczną czkekoladą, i kawałkami snickersów, na spodzie z ciastek Oreo (które jakiś geniusz wreszcie postanowił wprowadzić do Polski, chwała mu za to i sława) polany polewą z czekolady gorzkiej i posypany posiekanymi snickersami dla dodatkowego dramatyzmu. Na dodatek robi się go naprawdę prosto (nawet średnio rozgarnięty kuchennie człowiek by sobie poradził) i w miarę szybko.
Powiem tak - sernik całkiem daje radę :D Ja po jednym kawałku mam ochotę na następny i następny, i następny i...no i to już naprawdę ooooostatni kawałek ;) Sernik jest słodki, ale bez przesady, czekoladowy owszem bardzo, snickersowo-chrupiący również. A teraz przepraszam, idę ukroić kawałek i zajadać się nim nad parującym kubkiem mocnej herbaty.

Snickersowy sernik na spodzie z ciastek Oreo w polewie czekoladowej
(przepis jest stąd, lekko zmieniony przeze mnie)

Składniki na formę do ciasta o średnicy 25-26cm:

Spód:

215g ciastek Oreo (lub innych czekoladowych ciastek typu markizy), bardzo drobno zmielonych
80g masła, rozpuszczonego

Masa serowa:
900g kremowego serka śmietankowego (typu Almette lub Philadelphia)
1/2 szklanki brązowego cukru
3/4 szklanki (ok. 190ml) śmietanki kremówki 30% lub 36%
4 duże jajka
2 łyżeczki aromatu waniliowego
225g białej czekolady
112g mlecznej czekolady
200g snickersów, pokrojonych na średniej wielkości kawałki

Polewa i przybranie:
1/2 szklanki (ok. 125ml) śmietanki kremówki 30% lub 36%
140g gorzkiej czekolady
100g snickersów, drobno posiekanych

1. Piekarnik nastawiamy na 165 stopni. Formę do pieczenia wykładamy papierem do pieczenia.
2. Robimy spód: mieszamy dokładnie wszystkie składniki na spód np. przy pomocy łyżki, wysypujemy je na dno przygotowanej formy. Przy pomocy łyżki lub dłoni rozpłaszczamy masę i ugniatamy ją w ten sposób aby utworzyła zwarty spód. Wstawiamy formę do piekarnika i pieczemy spód ok 12 minut. Odstawiamy spód do ostudzenia.
3. Robimy masę na sernik: białą oraz mleczną czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej (czyli w garnku ustawionym na garnku z gotującą się wodą) lub w mikrofali na gładką, jednolitą masę, odstawiamy do lekkiego ostygnięcia.
4. W dużej misce miksujemy serek oraz cukier aż będą puszyste. Dalej miksując dodajemy po trochu śmietanki aż do połączenia się składników. Następnie dalej miksując dodajemy po jednym jajku, po dodaniu każdego jajka dokładnie miksując całość. Na koniec dodajemy rozpuszczone czekolady oraz aromat waniliowy i miksujemy całość na niskich obrotach aż masa będzie jednolita. Pozostaje tylko dodać posiekane snickersy i całość wymieszać łyżką lub szpatułą.
5. Wlewamy masę serową na podpieczony spód i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy ok 65-75 minut lub do momentu, gdy masa się zetnie - jednakże, po wyjęciu z piekarnika sernik powinien się trochę "chybotać" po środku - całkowicie zetnie się dopiero po zupełnym wystudzeniu. Odstawiamy ciasto do zupełnego ostygnięcia a następnie wstawiamy przykryte folią aluminiową na całą noc do lodówki.
6. Po wyjęciu sernika z lodówki przygotowujemy polewę: w niedużym rondlu doprowadzamy kremówkę do wrzenia, następnie zdejmujemy garnek z ognia i dodajemy czekoladę. Mieszamy całość aż czekolada się rozpuści i połączy z kremówką tworząc gładką, jednolitą masę. Pozwalamy polewie trochę ostygnąć a następnie polewamy nią sernik. Na koniec posypujemy sernik kawałkami snickersów i wstawiamy na jeszcze 2 godziny do lodówki (dzięki temu polewa trochę zastygnie). No chyba, że już nie możemy się doczekać, kiedy zatopimy zęby w naszym serniku, wtedy po posypaniu snickersami bierzemy nóż do ręki i kroimy sobie solidny kawałek ;)





14 komentarzy:

  1. PIĘKNY!!! Nic tylko oprawić go w ramki i podziwiać, bo jeść szkoda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Jezu, umarłam.... bomba, bomba, bomba smakowa oraz estetycznie piękna. Oh zjadłabym !!!! Pozdrawiam osulka

    OdpowiedzUsuń
  3. ojej już na sam widok leci ślinka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, ile słodyczy! Ja bym pewnie wymiękła po pierwszym kawałku (ale na pewno byłby wielki:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Obłędnie czekoladowy. Chyba nawet nie miałabym odwagi zjeść :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja cie krece, jaka rozpusta! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie wiem, nie wiem ;) Może coś nowego będzie już w piątek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mój...Boże.
    toż to po prostu...
    słów zabrakło!

    OdpowiedzUsuń
  9. oj nie jestem chora ale takie cudeńko sama bym zjadła :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. wow!!! ale cudny! taki sernik to jest dopiero pychota i na pewno nie poprzestalabym na jednym kawalku:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Co by mówić, wygląda... Ach! Wygląda doskonale. I wiesz co? Też tęsknię za belgijskimi goframi. Takimi z truskawką i białą czekoladą. Matko! Jakież one były niesamowite...

    OdpowiedzUsuń
  12. ciekawi mnie ten spód, bo oreo nigdy jeszcze nie jadłam. o i całośc robi ogromne wrażenie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem UZALEŻNIONA od snikersów ;) Nie spodziewałam się, że ktoś upiekł z nich sernik! Ja będę następna ;)

    OdpowiedzUsuń