niedziela, 14 listopada 2010

Ciasto czekoladowe z kasztanami

Po raz pierwszy do czynienia z jadalnymi kasztanami miałam w środku zimy w Zermatt w Szwajcarii - spotkanie nr 1 to gorrące pieczone kasztany przerzucane najpierw z jednej urękawiczonej dłoni do drugiej a następnie wyłuskane je z łupiny i zjedzone ze smakiem. Spotkanie nr 2 nastąpiło kilka ładnych lat później - był to domowej roboty krem z kasztanów, który moi rodzice dostali od znajomych mieszkających we Francji - szczerze powiedziawszy co prawda nie pamiętam samego ich smaku, za to doskonale pamiętam, że były przepyszne, i że bardzo żałowałam, gdy słoik został niemalże wylizany do czysta. Ostatnio miałam do czynienia z kasztami aż 2 razy pod rząd - od N. (dziękuje! :*) dostałam słoik kremu z kasztanów prosto z Marsylii a kilka dni później byłam w Mediolanie, gdzie gdy tylko zobaczyłam pieczone kasztany nie mogłam ich nie kupić ;) Wiedząc, że prawidopodobieństwo, iż w najbliższym czasie napotkam gdzieś na swojej drodze jadalne kasztany wynosi ok 0,00001 % żałowałam, że mam tylko bagaż podręczny, bo inaczej napchałabym go workami kasztanów, które można było kupić w całkiem śmiesznej cenie 1,98 Euro za 0,5kg kasztanów. No cóż, innym razem :)
Swoją drogą, wiedzieliście że ponoć w Polsce było niegdyś całkiem sporo drzew kasztanów jadalnych?

A przechodząc do sedna sprawy, czyli do ciasta: robi się je banalnie, dziecinnie wręcz prosto (o ile oczywiście macie pod ręką słoik kasztanowego puree;) - wypiek w sam raz dla osób nie mających wiele czasu. Jest bardzo czekoladowe (mąki tu tyle co 2 łyżki) a kasztany nadają mu niepowtarzalny smak. Najlepsze jest jeszcze ciepłe, gdy środek ciasta jest lekko płynny, do tego kubek z parującą kawą i żadne deszcze czy wichury mi nie straszne ;)

Ciasto czekoladowe z kasztanami
(przepis jest stąd, minimalnie zmieniłam proporcje)

Składniki na okrągłą formę o średnicy 24cm:
225 g gorzkiej czekolady (najlepiej z zawartością kakao 70%)
200 g masła
1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka aromatu waniliowego
2 i 1/4 łyżki mąki pszennej
225 g pure z kasztanów
4 jajka
1. W kąpieli wodnej lub w mikrofali stopić czekoladę (połamaną na kawałki) i masło (pokrojone na kawałki).
2. Następnie dodać pure z kasztanów i aromat waniliowy, dokładnie wymieszać i zestawić z ognia (lub wymieszać wszystkie składniki razem w misce, jeśli wcześniej rozpuściliśmy czekoladę i masło w mikrofali). 3. W niedużej osobnej misce za pomocą miksera utrzeć żółtka z cukrem do białości. Dodać mąkę i zmiksować składniki razem, dodać masę czekoladowo-kasztanową. Dokładnie zmiksować całość.
4. W oddzielnej dużej misce ubić białka na sztywno. Drewnianą łyżką/szpatułą wymieszać delikatnie ubitą pianę z białek z resztą składników.
5. Przełożyć ciasto do wyłożonej papierem do pieczenia formę do pieczenia, wstawić do piekarnika rozgrzanego do 160 stopni. Piec około 20-25 minut (z termoobiegiem), po tym czasie środek ciasta nie będzie jeszcze całkowicie ścięty, ale mi tak smakuje najlepiej ;)

Pieczone kasztany mediolańskie :)

Marsylski krem z kasztanów ;)

5 komentarzy:

  1. Mi się kasztany kojarzą z Gwiazdką i wodą toaletową z Yves Rocher - szkda, że była to edycja limitowana :/ A ciasto wygląda przepysznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie ostatnio szukałam tych kasztanów u mnie w okolicy, ale nigdzie nie ma. A podobno na zachodzie kraju jest dużo tych drzew, podobnie jak na Śląsku. W każdym razie strasznie zazdroszczę tych kasztanowych pyszności - i tych mediolański, i tych domowych :>
    I jeszcze chciałam powiedzieć, że te twoje ciasto przypomina mi trochę chocolate lava cake :> Już sobie wyobrażam jak smakuje... Swoją drogą takie wilgotne w środku jest najlepsze xD
    Tyle, :D pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. wygląda idealnie czekoladowo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie jadlam kasztanow. Ciekawa jestem ogromnie ich smaku!

    A co do owego kremu - z tego co kojarze, mozna go dostac w 'Piotrze i Pawle'. Tak, jestem pewna, ze tam go widzialam. Tyle tylko, ze cena skutecznie mnie odstraszyla od jego zakupu...

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kasztany.. wciąż nieznany dla mnie smak.

    OdpowiedzUsuń