Bread pudding-u jeszcze nigdy nie robiłam, ale skoro nadarzyła się okazja i weszłam w posiadanie ogromnego kawałka słodkiego ciasta drożdżowego, z premedytacją pozwoliłam mu lekko wyschnąć (1-2 dni wystarczy) aby móc wykorzystać je do swoich kulinarnych planów. Tak szczerze powiedziawszy, nie przepadam za taki sobie, ot zwyczajnym ciastem drożdżowym - chyba że ma duuużo kruszonki/owoców/polewy/czekolady/czegokolwiek albo zostało przerobione na tosty francuskie (których chyba najwięcej w życiu zjadłam w Turcji (?!) co jest dość zabawne jak o tym pomyśleć..). Od dziś do tej listy dołączył także pudding chlebowy :)
Cóż może być prostszego niż posmarowanie kilkunastu grzanek masłem, ułożenie ich w naczyniu, posypanie czekoladą i zalanie kremem a następnie upieczenie? Od dziś jest to "my personal favourite" na jesień, oj tak, zdecydowanie...Niebo w gębie!
Czekoladowo-maślany bread pudding
(przepis jest stąd, minimalnie zmodyfikowany przeze mnie)
Składniki na formę do tarty o średnicy 24cm, z dość wysokim brzegiem:
450g słodkiego ciasta drożdżowego (np. chałka, brioche...), pociętego na bardzo cienkie kromki
6 żółtek
175g drobnego cukru300ml śmietanki kremówki
250ml mleka
ziarna wydłubane z 1 laski wanilii, lub 1 łyżeczka aromatu waniliowego
125g miękkiego, solonego masła, lub zwykłego
200g gorzkiej czekolady, drobno posiekanej
1. Formę do tarty smarujemy odrobiną masła, piekarnik nastawiamy na 130 stopni.
2. Żółtka ubijamy z cukrem niemalże do białości. W niedużym rondlu mieszamy mleko, śmietankę i ziarna wanilii/aromat waniliowy, podgrzewamy aż zacznie lekko bulgotać, wtedy wlewamy 1/4 płynu do ubitych żółtek i natychmiast miksujemy na dużej prędkości. Wlewamy resztę płynu do żółtek i również miksujemy energicznie przez ok 2-3 minuty. Odstawiamy krem do lekkiego ostygnięcia.
3. Kromki ciasta drożdżowego smarujemy masłem. Połowę z nich układamy jedne na drugich w formie a następnie rozsypujemy na nich połowę czekolady, układamy pozostałą połowę kromek, lekko ugniatamy i rozsypujemy na nich pozostałą połowę czekolady.
4. Polewamy kromki i czekoladę połową kremu, pozostawiamy do wchłonięcia na 30 minut a następnie polewamy pozostałą połową kremu i również pozostawiamy do wchłonięcia - na co najmniej godzinę.
5. Po tym czasie wstawiamy formę z puddingiem do większej blachy i wlewamy do blachy wodę, tak aby doszła mniej więcej do połowy wysokości ścianek formy - czyli robimy tzw. kąpiel wodną.
6. Wstawiamy blachę z formą do nagranego piekarnika i pieczemy przez 45 minut. Po wyjęciu można obsypać pudding np cukrem pudrem :)
Najlepszy jest na ciepło, ale z powodzeniem można go odgrzewac w kuchence mikrofalowej. A gdyby tak jeszcze dodać do niego odrobinę cynamonu/kardamonu lub np. prażone orzechy pekan czy włoskie albo odrobinę likieru Baileys....to byłaby totalna rozpusta :)
mysle, ze by mi bardzo smakowalo... jak patrze na Twoje zdjecia to az mi slinka cieknie, tak wyglada pysznie:)
OdpowiedzUsuńMmmm apetycznie! :) idealne na tę porę roku
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie robiłam puddingu chlebowego. Bardzo mi się podoba i apetycznie wygląda. Odpisze sobie przepis :)
OdpowiedzUsuńWspaniały pudding, Agato! Po prostu wspaniały.
OdpowiedzUsuńCoś mi się widzi, że znalazłby miejsce i w mojej jesiennej czołówce...
Pozdrawiam!
wygląda wspaniale!
OdpowiedzUsuńZawsze mnie te puddingi interesowały i jeszcze nigdy nie zrobiłam... ;)
OdpowiedzUsuń