Ponieważ raczej nie przepadałam za przepisami wymagającymi a)używania drożdży b)zagniatania ciasta, do przepisu na flamiche podchodziłam trochę jak pies do jeża i zakładałam, że niekoniecznie mi się uda. Jednakże, zdjęcia i opisy w przepisach, które przeglądałam były na tyle kuszące, że postanowiłam spróbować.
Udało się i to jak !
Flamiche ( czyli coś, co wygląda jak pizza ale nią nie jest ;)
(przepis na ciasto stąd a na wykonanie ciasta stąd + trochę ode mnie)
składniki na ciasto czyli na pate fermentee
10g świeżych drożdży
500g mąki
10g soli zwykłej
350g wody
Ciasto doprowadzamy do stanu używalności, czyli wyrabiamy, metodą Bertineta :
Drożdże rozrobić palcami z mąką. Sól rozpuścić w wodzie. Całość wymieszać w misce na początku za pomocą plastikowej łopatki (lub mikserem na wolnych obrotach) ok. 1-2 minuty, aby wszystkie składniki się połączyły. Ciasto powinno być bardzo luźne i wilgotne.
Na początku będzie się wydawało, ze nie da się go formować rękoma, ale nie należy rezygnować. Należy wyrzucić ciasto na blat, najlepiej zupełnie nie posypany mąką. Im mniej maki tym lepiej. Ideałem byłoby wyrabianie ciasta na zimnym blacie marmurowym.
Wyrzucone ciasto ująć palcami obydwu rak i podnieść energicznie do góry, a następnie rzucić z powrotem na blat w kierunku od siebie. Znowu ująć za kawałek ciasta leżący najbliżej nas i ciągnąc do góry narzucić go na pozostałą cześć. Powtórzyć kilkakrotnie. Celem takiego formowania jest wtłoczenie jak największej ilości powietrza do ciasta.
Ciasto na początku jest klejące i prawie nie daje się odkleić od blatu. Ale gdy powtórzymy ciągniecie do góry, podnoszenie i narzucanie ciasta - już po kilku powtórzeniach zrobi się ono nagle bardziej spójne, elastyczne i chętne do współpracy. Po opanowaniu tej techniki, tylko z pozoru trudnej, wyda się ona nam bardzo efektywna i prosta.
Teoretycznie wyrabianie takiego ciasta powinno zająć mniej czasu (ok 2-3 minut) niż tradycyjne zagniatanie ciasta (10-15 minut), ale mi zajęło conajmniej 10 minut zanim ciasto przestało mi się kleić do wszystkiego, może dlatego, że robiłam je pierwszy raz, w każdym razie nie była to wcale ciężka praca ;)
Wyrobione ciasto wkładamy do miski, przykrywamy wilgotną ściereczką i odstawiamy do wyrastania w temperaturze pokojowej na 6 godzin lub w lodówce na noc (maksymalnie na 48 godzin). Ciasto powinno podwoić swoją objętość. Jeśli ciasto dojrzewało w lodówce należy je wyjąć na godzinę przed robieniem flamiche.
Nadzienie:
1 łyżka oliwy
200 g szynki pokrojonej na średniej wielkości kawałki
2 średnie pory
2 jajka
1 duża cebula
200g gęstej śmietany
3-4 pieczarki
sol, pieprz, gałka muszkatołowa, bazylia, oregano
trochę startego sera na wierzch
Pory kroimy na cienkie plasterki, cebulę również drobno kroimy. Na patelni rozgrzewamy oliwę i na gorącą wrzucamy pory i cebulę. Kiedy się trochę podsmażą, dorzucamy szynkę i smażymy dalej, kiedy szynka trochę się przyrumieni, zdejmujemy patelnię z ognia i odkładamy. W misce miksujemy jajka ze śmietaną, doprawiamy solą, pieprzem i resztą przypraw.
Ciasto dzielimy na 2, każdą część ciasta spłaszczamy i wykładamy nim oddzielne formy ( np do pizzy lub blachy do pieczenia)uprzednio posmarowane oliwą. Na wierzch wykładamy przygotowane z powyższego przepisu nadzienie, zostawiając wolne brzegi, polewamy równomiernie masą jajeczno-śmietanową i posypujemy serem.
Pieczemy w temperaturze 230 st.C przez 15-20 minut. Można w trakcie obrócić formę o 18o stopni. Ciepły wykładamy na kratkę, chwile studzimy. Kroimy i wcinamy :)
Kolejną rzeczą którą zrobię będzie chyba "prawdziwa" pizza
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz