Tak wracając jeszcze do poprzedniego posta o mrożonych muffinach, naprawdę straszną frajdę sprawia mi gotowanie dla innych a już szczególnie cieszy mnie, jeśli coś komuś smakuje. Wczorajsze wspólne gotowanie było trochę jak swego rodzaju świecka odmiana Bożego Narodzenia - kocham tą atmosferę, gdy w kuchni jest więcej niż 1 osoba i wszyscy coś razem przygotowują, cieszą się, rozmawiają.
Kuchnia to zresztą jedno z przyjemniejszych miejsc w domu, nie tylko ze względu na związane z nim przyrządzanie jedzenia, ale jakoś tak zawsze wydawała mi się ciepłym i przyjemnym miejscem, w sam raz żeby zasiąść w nim z kubkiem pysznej kawy lub herbaty razem z rodziną, przyjaciółmi. Nawet jeśli zaraz za ścianą jest znacznie większa jadalnia to wychodzi na to, że blat kuchenny też stanowi całkiem wygodne siedzenie ;)
Tak samo jak wspólne gotowanie (i inne drobne przyjemności) bardzo lubię dostawać mini-prezenty, z przesłaniem albo ręcznie robione. Dziś prezent- zdjęcie, które dostałam od S. wizytującego ostatnio w USA. Tak mi się spodobało, że postanowiłam je tu wrzucić:
Jest po prostu IMPONUJĄCE, nieprawdaż? Malutki biały Kitchenaid się po prostu nie umywa ;) Zamieszczam opis, który dostałam od S. : ten potwór ekhem - mikser-gigant-mega-xxl czy jak też on się nazywa - znajduje się na lotniskowcu Interpid, który pochodzi jeszcze z czasów drugiej wojny światowej. Maszyna służyła w kuchni, a przy jej pomocy przygotowywane były posiłki dla załogi liczącej 3000 osób (!!!) - co tłumaczy wielkość urządzenia. Teraz Interpid jest na stałe zacumowany w Nowym Jorku, po zachodniej stronie Manhattanu na rzece Hudsona. Sam zresztą też jest całkiem ogromny - jeśli ktoś ma ochotę coś więcej na jego temat poczytać, albo po prostu zobaczyć jak też toto wygląda to zapraszam TU.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj rzeczywiscie robi wrazenie, tez bym sie zatrzymala ;)
OdpowiedzUsuń"imponujące" to rzeczywiście adekwatne określenie
OdpowiedzUsuńwow, potężny :)
OdpowiedzUsuń